wtorek, 8 grudnia 2015

Współpraca nawiązana :)





24.11.2015 r. w naszej szkole gościliśmy prodziekana Wydziału Zarządzania Politechniki Częstochowskiej dr inż. Marcina Zawadę wraz z panią dr Anetą Włodarczyk adiunktem Katedry Ekonometrii i Statystyki.
Uczniowie wraz z nauczycielami mogli uczestniczyć w tym dniu w wykładzie, prowadzonym przez panią dr pt. ,,Ocena efektywności i inwestycji w akcje wybranych spółek notowanych na GPW w Warszawie’’. Cały wykład od początku do końca był świetnie zaplanowany. Wszyscy zebrani na sali, z widocznym zrozumieniem słuchali o świecie giełdy i tym, gdzie warto zainwestować swoje pieniądze tak aby ich nie stracić. Najbardziej wykład zaciekawił obecną tam klasę biznesową, gdyż pomógł im w praktyczny sposób zrozumieć zagadnienia związane
 z przedmiotem ,, matematyka w biznesie’’ prowadzonym przez panią Grażynę Kaczorowską.
Jak głosi hasło artykułu, dzięki rozmowie pani dyrektor Jadwigi Stroniewskiej z panem Prodziekanem Marcinem Zawadą, współpraca została nawiązana. Podczas rozmów ustalono warunki objęcia patronatem klasę biznesową oraz wszystkich uczniów zainteresowanych ścieżką ekonomii na Wydziale Zarządzania Politechniki Częstochowskiej.
Dziennikarze Strefy Mickiewicza postanowili przywitać przybyłych gości podczas wykładu, a potem dowiedzieć się nieco więcej o nich.

Paulina Wojtulek : Skąd wzięły się u Państwa takie zainteresowania?
Marcin Zawada: Takie zainteresowania są związane ze studiami jakie obydwoje ukończyliśmy. Ja ukończyłem kierunek zarządzanie na Politechnice Częstochowskiej i z nim chciałem związać swoją przyszłość. Ekonomia, której tam się nauczyłem bardzo mnie zaciekawiła i stała się moją pasją.
Aneta Włodarczyk : Ja z kolei ukończyłam studia matematyczne, które są niejako ściśle powiązane z nauką ekonomii. Nie chciałam uczyć takiej standardowej matematyki, jednak ciekawiło mnie właśnie jej praktyczne zastosowanie w teraźniejszym świecie.
P.W : Czym zajmuje się ekonometria?
A.W : Ekonometria jest to nauka, związana jak jej nazwa mówi z ekonomią. Wykorzystuje ona narzędzia matematyki, statystyki oraz informatyki do badania zjawisk jakie zachodzą w ekonomii. Zajmuje się między innymi notowaniami na giełdzie, o których dzisiaj opowiadałam na wykładzie. :)
P.W : Brali Państwo udział w licznych konferencjach w różnych krajach, więc czy lubią Państwo podróżować?
M.Z : Tak, zdecydowanie. Te podróże, są przede wszystkim w celach naukowych, ponieważ większość czasu, który spędzamy na konferencjach to różnorakie wykłady i rozmowy z naszymi kolegami po fachu. W wolnych chwilach, których niestety podczas takich wyjazdów jest mało można przy okazji zwiedzić i zobaczyć ciekawe obiekty miast w jakich się w danym momencie znajdujemy.
P.W : A czy lubią Państwo swoją pracę?
A.W : Tak, jest ona bardzo ciekawa. Wymaga ona od nas wiele godzin ciężkiej pracy, ponieważ w świecie naukowym nie można sobie pozwolić na jakiekolwiek niedociągnięcia. Jednak późniejsze dobre opinie i pochwały stanowią satysfakcję z tego co zrobiliśmy.
P.W: Jak osiągnąć taki sukces jak Państwo?
M.Z : Myślę, że jak zawsze nie ma nic z niczego. Prywatna ciężka praca stanowi podstawę do tego, żeby być zadowolonym z pracy i spełniać swoje marzenia. Odrobina szczęścia, oczywiście też może się przydać. Ale myślę, że najważniejsza jest ciężka praca, która potem dzięki sukcesom jest zrekompensowana.
P.W: Dziękuję Państwu bardzo za rozmowę, i życzę dalszych sukcesów oraz zapraszamy zawsze do odwiedzenia naszej szkoły :)

niedziela, 8 listopada 2015

Razem z Miłoszem napisz haiku

      Niedawno w naszej szkole, miało miejsce rozstrzygnięcie konkursu na haiku, zorganizowanego w ramach obchodów 35 rocznicy uhonorowania Czesława Miłosza Literacką Nagrodą Nobla.

Oto wyróżnione prace :

Wiatr szepce do ucha
Wrócił listopad
Modli się za duszki.
W. Łebek

Wkrótce Wigilia
choinka już ubrana
tylko karp smutny
I.Kosytorz

Listopadowa ciemność
blask zniczy
cmentarna cisza
P. Głąb

Jesteś moim snem
pięknym jak pory roku
budzisz mnie śmiechem
P. Wojtulek

Mama Noego zadzwoniła
kazała się spakować
pada od trzech dni
K. Juszczyszyn

Rosnę wśród chwały
Dojrzewam wielbiąc się
Przekwitam samotnie
K. Baron 

Wszystkim zwycięzcom serdecznie gratujemy i życzymy dalszych sukcesów :)   

sobota, 31 października 2015



Nowy rok szkolny, nowe zadania 

Niedawno w naszej szkole odbyły się wybory do Samorządu Uczniowskiego. W wyborach tych wzięło udział 3 uczniów: Wiktor Materan, Damian Brodacki i Julia Gorol. Zdecydowaną większością głosów przewodniczącym szkoły został Damian. Reporterzy ze Strefy Mickiewicza postanowili przybliżyć Wam jego postać.

Co cię skłoniło do kandydowania?
 - Pomysł przyszedł spontanicznie. Razem z kolegą z klasy postanowiliśmy spróbować swoich sił. Gdy okazało się, że zrezygnował, zacząłem to wszystko traktować bardziej poważnie. Wygrywając wybory, uświadomiłem sobie, że zaufało mi wiele osób.
Co zamierzasz wprowadzić do szkoły?
- Niestety nie mam wpływu na wiele rzeczy – za wiele zrobić nie mogę. Chciałbym przede wszystkim stworzyć przyjemną atmosferę w szkole, żeby każdy czuł się tu swobodnie. Na początek mam zamiar zatroszczyć się o bardziej bieżące sprawy. Niedawno zająłem się radiowęzłem i przeprowadziłem sondaż wśród uczniów odnośnie ich ulubionej muzyki. Zamierzam również wymienić ławki, które czasy świetności mają już dawno za sobą.
Dlaczego wybrałeś klasę o profilu humanistycznym?
-Wybrałem tą klasę głównie ze względu na naukę historii. Interesuję się mitologią ale nie tą ogólnie znaną Rzymską i Grecką lecz raczej mniej rozpowszechnioną - Chińską i Egipską. Bardzo ciekawią mnie również starożytne cywilizacje.
Czy widzisz się w przyszłości w polityce?
-Myślałem o tej kwestii, ponieważ lubię coś zmieniać i pomagać ludziom oraz wielu z nich uważa, że spełniłbym się  w tej roli, jednak rozmyślań tych nie biorę póki co na poważnie.
Jakie są twoje zainteresowania?
-Mam bardzo osobliwe hobby. Oprócz historii interesuję się także bronią białą oraz posługiwaniem się nią. Moim konikiem jest średniowiecze, jednak skupiam się bardziej na rzeczach związanych z militariami i rycerstwem niż samą nauką o tej epoce. Z przyjemnością pogłębiam wiedzę o wyprawach krzyżowych i zakonie Templariuszy.
Lubisz czytać książki? Masz jakieś ulubione?
-Ostatnio mało czytam. Nie jestem entuzjastą jeśli chodzi o codzienne czytanie książek. Myślę, że trzeba mieć do tego zapał, znaleźć książkę, która nam najbardziej odpowiada i skupić się na niej. Czytanie na siłę mnie bardzo męczy, aczkolwiek mam parę, które bardzo lubię, np.: „Tajemnice strategii”, „Sztuka wojny”, „Zwiadowcy”.
Czy masz jakiś autorytet?
-Tak, nawet dwóch, są to: Kansuke Yamamoto  - japoński samuraj oraz Sun Tzu - jeden z największych starożytnych myślicieli Dalekiego Wschodu.

Rozmowa z Damianem przebiegała spontanicznie, w luźnej i przyjemnej atmosferze. Trzeba przyznać, że jest osobą miłą, otwartą i komunikatywną. Myślę, że doskonale sprawdzi się w roli przewodniczącego szkoły, za co trzymam kciuki :) 

Eliza Kukiełka

Red. Paulina Wojtulek

piątek, 19 czerwca 2015

"Jesteś cudem"



Kolejny sukces naszej koleżanki Julki Gorol , która została laureatką konkursu na recenzję. 
Gratulujemy!! :-)



Życie daje w kość, i to nie raz. Czasem nie wiele trzeba, żeby przekreślić wszystko. Przykre słowo, drobny błąd, niemiłe zdarzenie mogą sprawić, że w jednej chwili wszystko rozsypuje się
na kawałki, a ty stajesz się bezbronny jak dziecko. Mimo że się starasz, mimo że chcesz jak najlepiej. I wtedy czujesz się taki bezradny, a łzy same napływają do oczy. Nie potrafisz poradzić sobie z tym, co dzieje się wokół, za wszelką cenę chcesz wymazać z pamięci wszystkie przykrości, niepowodzenia, porażki. I myślisz, że ze wszystkich ludzi na świecie, najbardziej nieudany jesteś właśnie ty.

A tymczasem... jesteś największym i najprawdziwszym cudem, arcydziełem stworzonym
do szczęśliwego i pięknego życia. Właśnie o tym w swojej książce przypomina Regina Brett. „Jesteś cudem” to zbiór pięćdziesięciu felietonów o życiu, o tym jak niemożliwe uczyć możliwym. Autorka pisze o nadziei, miłości, wierze, cierpieniu, przyjaźni, porażkach... Regina Brett ma
to do siebie, że za jakikolwiek by się temat nie zabrała, to zawsze wyjdzie jej świetnie. A wszystko oprawia w historie z życia – swojego i swoich przyjaciół.

„Jesteś cudem” sprawia, że wszystko w środku przyjemnie się rozgrzewa, a świat robi się bardziej przytulny i kolorowy. Wzbudza tęsknotę do bycia lepszym człowiekiem, naprawia wszystko to,
co się w nas chwieje i dygocze, otwiera w duszy nowe oko, które sprawia, że zaczyna patrzeć się
na świat pod zupełnie innym kątem. I niezależnie od tego, czy tę książkę czytam pierwszy, czwarty, czy jedenasty raz – ona nieustannie mnie wzrusza, dotyka mojego serca, zachwyca, pobudza
do działania.

Regina Brett pisze niezwykle przyjemnie i lekko. Czytanie jej tekstów to największa radość! Książkę zaczęłam czytać i już nie chciałam jej kończyć. Czyta się błyskawicznie, robiąc co jakiś czas przerwy, żeby podumać nad tym, co przeczytało się przed momentem. „Jesteś cudem” kończy się jednak zdecydowanie za wcześnie. A dzięki temu pozostawia niedosyt, który motywuje
do działania.

Jestem zachwycona pięknym umysłem i mądrością autorki. Sama Regina Brett nigdy się
nie wywyższa i nie próbuje nam pokazać, jaka to jest mądra i wspaniała, choć, notabene, taka jest. Nie wstydzi się przyznać do tego, że ona w przeszłości popełniała błędy – ale nie ma takiej sytuacji, w której miłość nie miałaby czegoś do powiedzenia, a nawet z najgorszego da się wyciągnąć dobro.

W swojej książce autorka na każdym kroku przypomina czytelnikowi, jak wielkim stworzono
go arcydziełem. Pokazuje, jak piękne może okazać się wyolbrzymianie dobra. Pisze, o tym,
że możesz mieć ogromny wpływ na świat, o tym, żebyś przestał bać się marzeń. A osobom, którzy chcą zobaczyć cud, radzi, żeby sami nim byli.


Mimo że Regina Brett nawet nie wiem o moim istnieniu, jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Zawdzięczam jej naprawdę bardzo dużo. Czasami mam wrażenie, że gdyby nie Regina Brett, to byłabym zupełnie inną osobą. Gdybym tylko mogła, podarowałabym egzemplarz „Jesteś cudem” każdej osobie na tym świecie. Bo ta książka pomaga docenić życie, ale jeśli to zrobimy, cudem będzie absolutnie wszystko.  

środa, 20 maja 2015

Pokaż mi, jak piszesz, a powiem ci, kim jesteś...

Pisać każdy może…?
Sztuka pięknego pisania, czyli kaligrafia, to zapomniany przedmiot nauczania, niegdyś jeden z obowiązkowych w przedwojennej szkole. Później nauczyciele zwracali uwagę na kształtne i wyraźne pismo, zwłaszcza w klasach najmłodszych. Praca nad starannym odwzorowaniem liter wyrabia charakter, uczy staranności, dokładności i wytrwałości, a także kształtuje poczucie estetyki i umiejętność koncentracji. Jak bardzo te cechy są przydatne w uczeniu się, nie trzeba chyba nikogo przekonywać… Niestety, w ostatnich latach, w dobie komputerów i innych elektronicznych urządzeń, rzadko kto może pochwalić się ładnym charakterem pisma…
Dlatego cieszy fakt, że wśród młodzieży Zespołu Szkół nr 1 im. Adama Mickiewicza w Lublińcu są uczniowie posiadający tę cechę. Zainspirowani przez polonistki, wzięli udział konkursie kaligraficznym, zorganizowanym przez Szkołę Podstawową im. M. Szancera w Częstochowie pod patronatem Prezydenta Miasta Częstochowy, Kuratorium Oświaty w Katowicach, przy merytorycznym wsparciu Samorządowego Ośrodka Doskonalenia w Częstochowie. …I wygrali!!! Konkurs odbywał się w trzech kategoriach wiekowych (szkoła podstawowa, gimnazjum i szkoła ponadgimnazjalna). Spośród 13 szkół ponadgimnazjalnych, które zgłosiły swoich 32 uczestników, z Częstochowy, powiatów lublinieckiego, kłobuckiego, myszkowskiego, dwie uczennice I Liceum Ogólnokształcącego im. A.Mickiewicza w Lublińcu zdobyły I i II miejsce. 12 maja 2015r.w Urzędzie Miasta w Częstochowie odbyło się uroczyste wręczenie nagród, przyznanych w VI już edycji tegoż konkursu. Maja Szydłowska z kl. Ia odebrała nagrodę za zajęcie II lokaty, a tegoroczna maturzystka -- Dominika Habatuła z kl.IIIa1 – zdobyła I nagrodę – za zajęcie I miejsca.
A więc, pisać każdy może…, jeśli chce kształtować swój charakter, a później osiągać sukcesy w życiu (Maja Szydłowska jest wzorową uczennicą, a Dominika Habatuła wzorową absolwentką liceum i maturzystką zdającą w tej chwili egzaminy z najwyższymi wynikami). Warto pracować i doskonalić się, nawet w tak zapomnianej sztuce pięknego pisania, jaką jest kaligrafia. Pokaż mi, jak piszesz, a powiem ci, kim jesteś…

Agata Ślęzak

poniedziałek, 11 maja 2015

Dzień Przedsiębiorczości :)

Dnia 25 marca 2015 odbył się  OGÓLNOPOLSKI DZIEŃ PRZEDSIĘBIORCZOŚCI, czyli jednodniowe praktyki dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych. Akcja została objęta Honorowym Patronatem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego. Uczniowie mieli  fantastyczną okazję poznania specyfiki wybranego przez siebie zawodu, zdobycia wiedzy na temat kwalifikacji i predyspozycji niezbędnych do wykonywania danej profesji, a w przyszłości do słusznego wyboru swojej ścieżki zawodowej.
Oto refleksje kilku z nich na temat praktyk w poszczególnych miejscach :

Krzysztof Radzioch

,, Podczas praktyk w Ethos Energy, zobaczyliśmy według jakich zasad funkcjonują maszyny CNC. Pracownicy oprowadzili nas po całym zakładzie, gdzie mogliśmy obserwować cykle produkcyjne maszyn elektrycznych ,takich jak fryzarki czy ślusarki. Ciekawie było spędzić dzień inaczej niż zwykle i dowiedzieć się nowych rzeczy o technologiach produkcji, jakie są stosowane w zakładzie. Atmosfera była miła , wspominam całe wydarzenie bardzo dobrze. ’’


Ewa Kania

,,To był ważny dzień w poszukiwaniu przeze mnie wymarzonego zawodu.
Od szkoły podstawowej chciałam zostać lekarzem. Interesuję się przedmiotami przyrodniczymi: biologią, chemią, ekologią. Dzięki praktykom mogłam zweryfikować swoje marzenia i wyobrażenia o pracy lekarza, pielęgniarki czy kosmetyczki z rzeczywistością. Dowiedziałam się, jakie cechy musi mieć dobry lekarz oraz jakie kwalifikacje wymagane są, aby pracować w takim centrum medyczno-kosmetycznym jak VENO-MED. Ta praktyka utwierdziła mnie w przekonaniu, iż chcę wykonywać w przyszłości zawód lekarza. ’’


Karolina Żułtaszek

,, Praktyka w NZOZ „Salus” pozwoliła mi na zapoznanie się z pracą w placówkach służby zdrowia, a także na zdobycie nowych doświadczeń i umiejętności, które przydadzą mi się w dorosłym życiu. Dzięki takiej praktycznej formule Dnia Przedsiębiorczości mogłam poznać od strony praktycznej te dziedziny, z którymi wiąże swoje plany na przyszłość. Doświadczenie to na pewno pozwoli mi dokonać właściwego życiowego wyboru.’’

Patryk Gaj
,,Podczas odprawy w sali konferencyjnej, miałem do wyboru, pójść z innymi do hal produkcyjnych albo zostać i odbyć praktyki w kadrach. Wybrałem to drugie. Po otrzymaniu stanowiska komputerowego, dostałem zadanie aktualizacji danych pracowników w systemie. Mój opiekun objaśnił mi szczegóły. Odbyłem z nim również rozmowę na temat moich planów na przyszłość. Po tym zadaniu przeszliśmy do drugiej hali, gdzie miałem zlikwidować stare dane. Tam poczęstowano mnie kawą, co było bardzo miłe, przy tej pracy maszyna sprawiała problemy, ale było to przyjemne, móc je rozwiązywać, doświadczać czegoś nowego. Po tym poszedłem oglądać halę i dołączyłem się do pozostałej grupy. Zwiedzając różne stanowiska i poznając z bliska pracę ludzi, można się było przekonać, co się komu podoba. Osobiście najbardziej przypadł mi do gustu kontakt z ludźmi, a nie praca przy maszynach. Podsumowując moje odczucia mogę powiedzieć, że udało mi się określić parę kryteriów wyboru zawodu. Mogłem tutaj doświadczyć różnych prac i zadań na własnej skórze, w małym stopniu, ale to coś zawsze . Praktyki w Ethos Energy uważam za udane ’’

Piotr Pietruszka
,, Na praktykach w Lecznicy Weterynaryjnej pana Piotra Wilka chyba każdemu, z naszej grupy się podobało. Dowiedzieliśmy się jakie studia należy ukończyć aby zostać weterynarzem. Słuchaliśmy opowieści o tym , jak prowadzi się prywatną klinikę. USG małego szczeniaka czy badanie świnki morskiej było naprawdę ciekawym i nowym doświadczeniem. Zdecydowanie te praktyki pokazały mi jak ważny, pasjonujący, ale i trudny jest zawód weterynarza. Nigdy nie zapomnę dnia spędzonego w klinice. ’’




Paulina Wojtulek 

niedziela, 3 maja 2015

"Na świecie jest wielu ludzi, którzy umierają z braku chleba, lecz jeszcze więcej ludzi umiera z braku miłości"

Zapraszamy serdecznie do przeczytania, wyróżnionej przez Ośrodek Hospicjum Domowe, pracy naszej uczennicy - Julki Gorol :-)



           Weźcie głęboki oddech, bo na początku chcę wam kogoś przedstawić.
Panie i Panowie, Chłopcy i Dziewczęta – oto jego mordercza wysokość Głód!
Choć pewnie już go wcześniej poznaliście, na pewno kiedyś zajrzał wam w oczy, może to wasz stary znajomy. Jest bliskim przyjacielem wielu ludzi, towarzyszy milionom od pierwszych dni aż do kresu życia. Znajomość z panem Głodem nie ma żadnych zasad, walka z nim o przetrwanie trwa bezustannie, a każdy dzień może okazać się końcem. A jakie bywają końce? Różne – raz zwycięskie, a raz przegrane. Bo z jego wysokością wygrać można setki razy, ale przegrać jedynie raz.
        Przerażają statystyki przedstawiające, ile ludzi przegrało. Przyprawiają o dreszcze informacje o tym, jak wielu codziennie toczy walkę. Mieszkańców ziemi, którzy cierpią z powodu nędzy jest przerażająco dużo. Ale są na tym świecie także miejsca, gdzie stoły uginają się od potraw, a głód jest obecny mimo to.
Gdzie nie czeka się na rozmnożenie chleba, tylko na rozmnożenie miłości.
Bo ona jest właśnie tym, czego w naszym świecie ludzie łakną bardziej od chleba, tym za czym uganiamy się przez całe życie i czego rozpaczliwie szukamy.
    Skutkiem niedożywienia może być osłabienie organizmu, wiele chorób spowodowanych niedoborem ważnych składników odżywczych, nadmierna utrata wagi. A co może być skutkiem braku miłości? Takie życie jest największym męczeństwem. Rozejrzyjmy się wokół. Spójrzmy na swoich znajomych, sąsiadów, rodzinę. Każdy ma swój własny głód. Może to być samotność, brak nadziei
czy akceptacji, rozpacz. Choroby fizyczne wywołane niedożywieniem możemy zwalczać dzięki zabiegom lekarskim lub stosując różne leki. A na udręki naszych serc istnieje tylko jedno lekarstwo – miłość. Bo wszystko sprowadza się właśnie do niej.
       W afrykańskich krajach ludzie „oddają się” w zamian za jedzenie.
Ale są też tacy, którzy tak postępują, bo po prostu rozpaczliwie pragną miłości i mają nadzieję, że dzięki temu ją otrzymają. Pomyślmy teraz o spotkaniu Jezusa
z Samarytanką (Ewangelia według św. Jana rozdział 4, wersety 1-41). Ta kobieta nie chce być sama i nie potrafi być z kimś. Ona po prostu płonie z pragnienia miłości, które mimo tego, że ma pięciu mężów wciąż jest nienasycone. Nie zaspokoił tego głodu żaden z mężczyzn w jej życiu, ponieważ oni sami są zgłodniali. To tak jakby głód natrafiał na kolejny głód. Aż w końcu spotyka Jezusa, który miłością jest wprost przesiąknięty.
       I w życiu absolutnie każdego zdarza się taki moment, jaki przeżyła w pewne gorące południe ta kobieta z Samarii, gdy udała się po wodę do studni.
      Skoro to się przydarza każdemu, to dlaczego dalej tak wielu cierpi z powodu braku miłości? Niestety, często się zdarza, że ten moment przegapiamy. Nie mam zamiaru głosić moralizujących tekstów ani nikogo pouczać. Zamiast mędrkować
i filozofować po prostu przyznam się, że ja prawie przegapiłam ten moment. Chyba każdy człowiek doświadczył braku miłości. Ja też. Ale Bóg pewnego dnia się do mnie uśmiechnął i wtedy miłość wszystko mi wyjaśniła – całe moje cierpienie i pustkę. I zrozumiałam, że właśnie na miłości powinno opierać się nasze życie. Bo inni nie pragną naszej ogromnej wiary czy mądrości
tak bardzo, jak pragną on nas tylko jednego – miłości. Dlatego najlepsze, co można zrobić ze swoim życiem to kochać.
   Odkąd moja mama nauczyła mnie literować słowo „miłość” już nigdy go nie zapomniałam. Mimo że uświadomienie sobie, co tak naprawdę znaczy zajęło
mi wiele lat. A jeszcze piękniejsze okazało się zrozumienie, że najwspanialsze
jest dawanie miłości i dzielenie się. Dając zostałam obficie obdarowana. Znacznie bardziej niż się spodziewałam. I zostałam rozłożona na łopatki. Przez miłość.
     Niewątpliwie pusty żołądek jest wielkim dramatem, lecz większą tragedią jest pustka w sercu. Nawet jeśli na stołach panuje nadmiar potraw. Cierpienie z powodu braku miłości pokazuje, że jesteśmy sobie nie tylko dani, ale także zadani. Bo nawet
gdy jest ból, smutek, rozpacz, samotność, tęsknota nie ma takiej sytuacji, w której miłość nie miałaby czegoś do powiedzenia. Bo miłość wszystko czyni nadobnym, przenosi góry, przekracza wszelkie granice i rozłupuje skały.

     Kiedyś przeczytałam, że Matka Teresa powiedziała pewnemu reporterowi,
że ludzie bardziej pragną docenienia i miłości niż chleba. Mężczyzna dopiero
po czasie zrozumiał, że miała rację i chętnie oddałby chleb w zamian za miłość.
Ja też. 

wtorek, 28 kwietnia 2015

Na zdrowie! :-)

        W dniach 30.03 - 1.04 , w ,, Mickiewiczu’’ odbywały się zajęcia na hali sportowej, zorganizowane przez nauczycieli wf- u w ramach konkursu pt. ,, Czas na zdrowie’’, w którym nasza szkoła bierze udział. Jego celem jest popularyzacja zdrowego stylu życia oraz żywności ekologicznej. W pierwszym dniu ekipa dziewczyn razem z Panią mgr Moniką Swobodą, podjęła się wyzwania maratonu fitness. W rytmach dobrej muzyki, na twarzy każdej z uczestniczek, mimo ciężkich ćwiczeń gościł uśmiech. W przerwie odbył się pokaz gimnastyczek, który pokazał jak ogromne są możliwości ludzkiego ciała. Drugiego dnia - zawody w piłce siatkowej kobiet i mężczyzn. O wygraną rywalizowały drużyny złożone z uczniów drugiej klasy kontra nowicjusze, czyli pierwszaki . Zwycięstwo w przypadku dziewcząt jak i chłopców przypadło klasom drugim. Trzeci dzień należał do piłki ręcznej. Ponownie rywalizowały klasy druga z pierwszą. Mecze zakończyły się ponownie z tym samym rezultatem. Wszystkim zwycięzcom serdecznie gratulujemy .
        Konkurs i jego idee realizuje w naszej szkole grupa 10 uczniów. Razem z Panią mgr Katarzyną Franciszok, która kieruje przedsięwzięciem i pomaga zespołowi. W planach jest zorganizowanie stoiska ze zdrową żywnością, w które zaangażować powinna się każda klasa, projekcja filmu pt. ,, Śmietnik w mojej głowie’’, na którego wszystkich serdecznie zapraszamy , przygotowana prezentacja multimedialna, plakaty dotyczące zdrowego żywienia oraz mapa gospodarstw i sklepów ze zdrową żywnością.


,, W zdrowym ciele, zdrowy duch’’ jak mówi przysłowie, niech będzie tak i w naszej szkole.




Paulina Wojtulek



czwartek, 29 stycznia 2015

Szkoła - refleksje maturzystki



            Szkoła jest placówką, w której ludzie powinni czuć się dobrze oraz uczyć się rzeczy pożytecznych i praktycznych by w przyszłości móc poradzić sobie na studiach jak i w życiu. No właśnie, powinni. Ale czy tak jest naprawdę?
            Podstawa programowa, która to ma wskazywać nauczycielom czego mają uczyć swoich podopiecznych, z roku na rok jest coraz to bardziej „ulepszana”. Wiedzy (nie raz bezużytecznej) jest coraz więcej, podręczniki są coraz to grubsze, czasu do zrealizowania materiału coraz mniej, a uczniowie coraz bardziej zmęczeni nawałem pracy.
            Jak już wspomniałam, szkoła uczy nas rzeczy praktycznych i pożytecznych. No bo zobaczcie, np. matematyka. Co z tego że nie potrafimy rozliczyć się z podatku? Przecież idealnie wyliczamy deltę i logarytmy! No a język polski? Potrafimy przeanalizować wiersz czy napisać rozprawkę na dany temat, ale to ważniejsze niż fakt, iż znaczna większość naszych rodaków nie zna podstawowych zasad ortografii. Historia. Nie znamy dobrze przeszłości naszego kraju, ale bogów greckich czy rzymskich nadal mamy w pamięci. No a angielski? Wiem, że „mantelpiece” to obramowanie kominka, ale czy z tą wiedzą dogadamy się za granicą? O! Biologia! Znamy cykl rozwojowy buławinki czerwonej, ale czy aby każdy z nas wie gdzie jest i do czego służy tarczyca w naszym organizmie?
            Może już zostawmy sprawy nauki, a zajmijmy się życiem poza klasą. Korytarz szkolny. Czy nie przypomina on wybiegu niczym ten z mediolańskich pokazów mody? Tutaj możemy sprawdzić czy ktoś ostatnio kupił nowe buty, spodnie, bluzkę, telefon. Bez problemu wyróżnimy ludzi na grupy. W oczy rzucają się ci, którzy śledzą trendy w modzie ubraniowej jak i elektronicznej (ci zazwyczaj są bardziej doceniani wśród rówieśników), oraz ludzie, którzy uważają iż nie szata zdobi człowieka. Tych ostatnich można rozpoznać bez problemu.
            Przerwy szkolne są po to, aby odpocząć przed każdą męczącą lekcją. Ale jak tu zaznać jakiegokolwiek relaksu, gdy w szkolnym radiowęźle zasiadają miłośnicy ostrego brzmienia drażniąc uszy heavy metalem? Ok, jestem tolerancyjna, ale nie każdy uwielbia krzyczących panów w ostrym makijażu.
            Azylem od takiej muzyki staje się szkolna toaleta. Jest tam ciszej, ale czy milej? Cóż, szkoła liczy kilkuset uczniów, którzy w ciągu dnia co najmniej raz muszą skorzystać z toalety. Ale jak tu sprawnie i w miarę szybko załatwić swoje potrzeby, gdy w jednej z trzech toalet nie działa spłuczka, w drugiej zacinają się drzwi, a w trzeciej, z której można byłoby swobodnie skorzystać są mopy, szmatki i wiadra? Wiadomo, należy dbać o czystość. Dlatego po użyciu toalety myjemy ręce. Ale czym je wysuszyć, skoro suszarka wydaje z siebie zimne powietrze (lub wcale nie działa) a ręczników papierowych brak? Czy tutaj aby nie są naruszone zasady BHP?
            Odskocznią od zgiełku i głośniej muzyki staje się szkolna kawiarenka Bohema. Tutaj każdy może zaznać relaksu przy kanapkach, herbatce i dźwiękach znanej telewizji muzycznej. Tylko czasem szkoda, że cały 6-osobowy stolik zajmuje jeden uczeń czytający notatki z lekcji. Najgorzej, gdy takich uczniów jest kilku. Wtedy zostaje nam relaks na stojąco... Ale w zasadzie, co to za odpoczynek?
            Dzwonek kończący ostatnią lekcję przynosi ulgę, ale tyko chwilową. W końcu zdajemy sobie sprawę, że jutro czeka nas sprawdzian z matmy, 200 słówek z angielskiego i kartkówka z chemii. Czyli przed nami kolejna zarwana noc poświęcona nauce... O! Zapomniałam! Zadanie domowe! Bo 8 godzin w szkole nie wystarcza. Coś mi się wydaje że Ministerstwo Edukacji uczy nas tylko stresu i zmęczenia niż tego, by w przyszłości dawać sobie rady w życiu i w przyszłej pracy.

Maturzystka. 

sobota, 10 stycznia 2015

Inspirujące spotkanie z absolwentem naszej szkoły!



RADCA PRAWNY TOMASZ KUCHARSKI

  • ·         Jest absolwentem ZS nr 1 im. A. Mickiewicza w Lublińcu.
  • ·         Ukończył studia doktoranckie na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu  Śląskiego w Katowicach.
  • ·         Prowadzi ćwiczenia i wykłady na wyższych uczelniach w tym: Akademii Polonijnej w Częstochowie, Akademii im. J. Długosza w Częstochowie, Wyższej Szkole Zarządzania i Administracji w Opolu.
  • ·         Jest autorem i współautorem wielu publikacji prawa administracyjnego materialnego i procesowego
    10 grudnia 2014 r. w związku z Europejskim Dniem Prawnika, który w ubiegłym roku był obchodzony wspólnie ze światowym Dniem Praw Człowieka, naszą szkołę odwiedził radca prawny - p. Tomasz Kucharski. Pan mecenas spotkał się z młodzieżą naszej szkoły i poprowadził wykład na temat  praw i obowiązków uczniów, zawodu radcy prawnego i tajemnicy związanej z tą profesją oraz opowiedział o  zobowiązaniach etycznych polskich prawników. 
Dziennikarze "Strefy" nie omieszkali zadać paru pytań naszemu absolwentowi, który spieszył się już na wokandę.


E.K.*: Panie mecenasie, dlaczego wybrał Pan prawo? 
T.K.: Powiem tak. Prawo jest dziedziną faktyczną, ale miałem dylematy, bo z jednej strony moje serce, moja dusza związana jest z artyzmem. Z drugiej strony ta druga moja osoba mówi mi, że należy twardo stąpać po ziemi. Czyli fakt, argumentacja, przełożenie tego na słowo, a poniekąd jeszcze jedna rzecz. Nie chciałem być sędzią, nie chciałem być prokuratorem. Chciałem być radcą prawnym albo adwokatem, bo chciałem pomagać ludziom. Praca doktorska, dydaktyka, nauka, badanie przedmiotu sprawy wiąże się między innymi z prawem administracyjnym, a dokładnie z gałęziami pomocy społecznej. Z gałęziami ukierunkowanymi na podmiot, na człowieka, na jego egzystencję i ewentualnie umiejętność jak największej pomocy prawnej, dlatego, w ramach prac w stowarzyszeniu, prowadzę porady pro bono raz na dwa tygodnie dla mieszkańców, którzy nie są w stanie, z uwagi na sytuację materialną, pójść do prawnika i uzyskać tej pomocy prawnej odpłatnej.  

E.K.: Jest Pan absolwentem naszej szkoły. Czy zatem ma Pan jakieś szczególne wspomnienia związane z naszą szkołą? 
T.K.: Bardzo wiele. To przede wszystkim te wyjazdy do teatru w Krakowie, oczywiście Teatru Starego. Poznanie, czasami nawet osobiście, elity aktorów, ale podkreślam Aktorów – naprawdę przez te duże „A”. Już ich nie ma. W większości odeszli. Naprawdę to było widać – ta magia teatru, magia słowa, umiejętność przełożenia tego. Powiem tak. Jednym z przedmiotów na studiach wokalno-aktorskich jest dykcja. Poszedłem na tą dykcję. Dorwał mnie taki profesor (śp. już teraz), aktor teatru ze Lwowa, który przyjechał do Katowic. Starszy człowiek, wąsaty, ale pięknie mówił. Ja zacząłem coś tam mówić, czytać. On załamał ręce i mówi: „Pan ma głos, ale Pan nie ma słowa. Jak można tak chwaścić język polski?”. Ten akcent, to przełożenie. Ja teraz nawet nie potrafię się tym posługiwać, bo nad tym się pracuje latami. Są ćwiczenia. Trzeba to wszystko rozruszać. Przedłużeniem mowy jest śpiew. Kto dobrze mówi, ten będzie co do zasady dobrze śpiewał. Tylko, żeby słyszał. Jeżeli nie ma dobrej mowy, nie ma też śpiewu. No i tak przez te parę lat tłukł mi do głowy tysiące razy powtarzania ćwiczeń przed lustrem. Te wszystkie pozy, które są widoczne, jak u śpiewaka operowego, też biorą się z tych ćwiczeń. My mówimy „na masce”, czyli na twarzy, albo na rejestrze piersiowym, czyli na klatce. 

P**: Jest Pan radcą prawnym i w związku z tym ma Pan obowiązek dochować tajemnicy zawodowej. Czy zawsze musi Pan działać na korzyść swojego klienta, nawet, gdy on wyjawi Panu, iż tak naprawdę jest winny, choć nie ma na to wystarczających dowodów?
 T.K.: Powiem tak. Jestem radcą prawnym, więc nie param się w prawie karnym. Wskazuje Pan tutaj na linię adwokata, czyli pomocnika oskarżonego, ale co do zasady, to wyrażę się w taki sposób – najważniejszy jest interes klienta. Muszę wszystko przedstawić w taki, a nie inny sposób (oczywiście nie kłamać), przedstawić taką siłę argumentów i siłę przepisów, aby ten klient otrzymał najbardziej korzystny dla niego i uczciwy wyrok. Nie mogę pozwolić sobie na to, żeby zaniedbać, żeby w nienależyty sposób prowadzić jego sprawę. 

* Wywiad przeprowadziła Ewa Kania.
** Pytanie zadane przez publiczność.