niedziela, 3 maja 2015

"Na świecie jest wielu ludzi, którzy umierają z braku chleba, lecz jeszcze więcej ludzi umiera z braku miłości"

Zapraszamy serdecznie do przeczytania, wyróżnionej przez Ośrodek Hospicjum Domowe, pracy naszej uczennicy - Julki Gorol :-)



           Weźcie głęboki oddech, bo na początku chcę wam kogoś przedstawić.
Panie i Panowie, Chłopcy i Dziewczęta – oto jego mordercza wysokość Głód!
Choć pewnie już go wcześniej poznaliście, na pewno kiedyś zajrzał wam w oczy, może to wasz stary znajomy. Jest bliskim przyjacielem wielu ludzi, towarzyszy milionom od pierwszych dni aż do kresu życia. Znajomość z panem Głodem nie ma żadnych zasad, walka z nim o przetrwanie trwa bezustannie, a każdy dzień może okazać się końcem. A jakie bywają końce? Różne – raz zwycięskie, a raz przegrane. Bo z jego wysokością wygrać można setki razy, ale przegrać jedynie raz.
        Przerażają statystyki przedstawiające, ile ludzi przegrało. Przyprawiają o dreszcze informacje o tym, jak wielu codziennie toczy walkę. Mieszkańców ziemi, którzy cierpią z powodu nędzy jest przerażająco dużo. Ale są na tym świecie także miejsca, gdzie stoły uginają się od potraw, a głód jest obecny mimo to.
Gdzie nie czeka się na rozmnożenie chleba, tylko na rozmnożenie miłości.
Bo ona jest właśnie tym, czego w naszym świecie ludzie łakną bardziej od chleba, tym za czym uganiamy się przez całe życie i czego rozpaczliwie szukamy.
    Skutkiem niedożywienia może być osłabienie organizmu, wiele chorób spowodowanych niedoborem ważnych składników odżywczych, nadmierna utrata wagi. A co może być skutkiem braku miłości? Takie życie jest największym męczeństwem. Rozejrzyjmy się wokół. Spójrzmy na swoich znajomych, sąsiadów, rodzinę. Każdy ma swój własny głód. Może to być samotność, brak nadziei
czy akceptacji, rozpacz. Choroby fizyczne wywołane niedożywieniem możemy zwalczać dzięki zabiegom lekarskim lub stosując różne leki. A na udręki naszych serc istnieje tylko jedno lekarstwo – miłość. Bo wszystko sprowadza się właśnie do niej.
       W afrykańskich krajach ludzie „oddają się” w zamian za jedzenie.
Ale są też tacy, którzy tak postępują, bo po prostu rozpaczliwie pragną miłości i mają nadzieję, że dzięki temu ją otrzymają. Pomyślmy teraz o spotkaniu Jezusa
z Samarytanką (Ewangelia według św. Jana rozdział 4, wersety 1-41). Ta kobieta nie chce być sama i nie potrafi być z kimś. Ona po prostu płonie z pragnienia miłości, które mimo tego, że ma pięciu mężów wciąż jest nienasycone. Nie zaspokoił tego głodu żaden z mężczyzn w jej życiu, ponieważ oni sami są zgłodniali. To tak jakby głód natrafiał na kolejny głód. Aż w końcu spotyka Jezusa, który miłością jest wprost przesiąknięty.
       I w życiu absolutnie każdego zdarza się taki moment, jaki przeżyła w pewne gorące południe ta kobieta z Samarii, gdy udała się po wodę do studni.
      Skoro to się przydarza każdemu, to dlaczego dalej tak wielu cierpi z powodu braku miłości? Niestety, często się zdarza, że ten moment przegapiamy. Nie mam zamiaru głosić moralizujących tekstów ani nikogo pouczać. Zamiast mędrkować
i filozofować po prostu przyznam się, że ja prawie przegapiłam ten moment. Chyba każdy człowiek doświadczył braku miłości. Ja też. Ale Bóg pewnego dnia się do mnie uśmiechnął i wtedy miłość wszystko mi wyjaśniła – całe moje cierpienie i pustkę. I zrozumiałam, że właśnie na miłości powinno opierać się nasze życie. Bo inni nie pragną naszej ogromnej wiary czy mądrości
tak bardzo, jak pragną on nas tylko jednego – miłości. Dlatego najlepsze, co można zrobić ze swoim życiem to kochać.
   Odkąd moja mama nauczyła mnie literować słowo „miłość” już nigdy go nie zapomniałam. Mimo że uświadomienie sobie, co tak naprawdę znaczy zajęło
mi wiele lat. A jeszcze piękniejsze okazało się zrozumienie, że najwspanialsze
jest dawanie miłości i dzielenie się. Dając zostałam obficie obdarowana. Znacznie bardziej niż się spodziewałam. I zostałam rozłożona na łopatki. Przez miłość.
     Niewątpliwie pusty żołądek jest wielkim dramatem, lecz większą tragedią jest pustka w sercu. Nawet jeśli na stołach panuje nadmiar potraw. Cierpienie z powodu braku miłości pokazuje, że jesteśmy sobie nie tylko dani, ale także zadani. Bo nawet
gdy jest ból, smutek, rozpacz, samotność, tęsknota nie ma takiej sytuacji, w której miłość nie miałaby czegoś do powiedzenia. Bo miłość wszystko czyni nadobnym, przenosi góry, przekracza wszelkie granice i rozłupuje skały.

     Kiedyś przeczytałam, że Matka Teresa powiedziała pewnemu reporterowi,
że ludzie bardziej pragną docenienia i miłości niż chleba. Mężczyzna dopiero
po czasie zrozumiał, że miała rację i chętnie oddałby chleb w zamian za miłość.
Ja też. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.