czwartek, 19 grudnia 2013

"Nie bądź piernikiem", czyli z przymrużeniem oka o świątecznym szaleństwie

Naciskam PLAY. Pierwsza stacja "Dzisiaj gramy świątecznie, już za chwilę Last Christmas"  Zmieniam stację, jeszcze nierozczarowana. "U nas znajdziesz prezenty pod choinkę dla Twoich bliskich...". Przełączam bełkot. Mój termometr zdenerowania rumieni się. "Poczuj magię świąt, dwa opakowania lampek choinkowych w niższej cenie" Wciskam STOP.
Dobry początek jak na grudniowy artykuł. Sprzeda się. Dodam coś jeszcze o "świątecznej refleksji i zadumie", bo przecież kolorowa prasa i Internet wcale nie roją się od tego tematu. Genialnie!
Połowa grudnia to oznacza tylko jedno - nawet najbardziej zagorzały antyfan "przedświątecznego szału" wpadł w jego sidła. Trzy czwarte z nas może już odhaczyć sobie  pierwsze świąteczne zakupy i oglądanie kultowych, amerykańskich filmów z wyidealizowanym obrazem świąt z wielką choinką na czele i ciotką, która przywozi mnóstwo prezentów (obowiązkowo w wielkich kartonach opakowanych świątecznym papierem). Wielu z nas pewnie nuciło też świąteczne piosenki wraz z pojawieniem się pierwszego śniegu, a grudniowe promocje skusiły nas bardziej niż wszystkie inne.
Kursor miga od kilku minut. Powinnam teraz nawiązać do czasu świątecznego jako czasu refleksji, ale...przecież kochamy właśnie taką przedświąteczną atmosferę. Mnożymy się w grudniowe weekendy w galeriach handlowych jak mrówki. Włączam playlistę ze świątecznymi hitami. Wraz z pierwszymi reklamami z choinką w tle włącza nam się czerwona lampka "Coraz bliżej święta" (3..2..1..możesz zacząć nucić melodię z reklamy ze świąteczną ciężarówką).
Piąty akapit, zaczynam wczuwać się w atmosferę. Patrzę za okno. Za zielono jak na połowę grudnia, ale to nic straconego. Takie widoki znam już na pamięć z internetowych reklam i obrazków. Wieczór. Czas na dobry film i herbatę. Jak błogo.
Może teraz się uda. Skrytykuj to, nie pochwalaj. W głowie jedno pytanie: DLACZEGO?
Właśnie, że lubię tą świąteczną otoczkę, jest magiczna i pozwala mi poczuć się znów jak małe dziecko. Wcale nie chcę tego zmieniać. Nie wszystko co nowe, jest niewarte uwagi.
Dzisiejszy świat daje nam ogromne możliwości, a my je wykorzystujemy. Każde pokolenie to szansa na odświeżenie utartych schematów. To właśnie dotknęło święta. Wyświetlono wpis o pomysłach na świąteczne udekorowanie stołu. Mają choinki 3D. To, co do niedawna było nowością, dziś staje się już tradycją. Nie dziwią nas w listopadzie świąteczne dekoracje na sklepowych witrynach ani świąteczne przeboje słyszane w każdej stacji radiowej.
Wszystko jest dla ludzi, ważne żebyśmy znaleźli złoty środek. Grudniowy, bożonarodzeniowy szał jest bardzo na TAK, o ile sami nie pogubimy się w tym, czym tak naprawdę jest dla nas ten magiczny czas.
Chciałabym, żebyście poczuli atmosferę świąt tak, aby naładowała was wszystkich pozytywną energią i dała siłę na cały rok. Niech pierniki śnią wam się po nocach, a świąteczne melodie nie pozwalają wam się skupić! Niech to będą wasze najpiękniejsze święta!


Jessika Miozga
Młodzi ludzie mają o Mickiewiczu coś do powiedzenia

O tradycji Dni Mickiewiczowskich, obchodzonych w naszej szkole, z panią Cecylią Ochman rozmawiała Tosia Adamowicz

T.A.: Od kiedy trwa tradycja obchodów Dni Mickiewiczowskich?

C.O.: Tradycja obchodów Dni Mickiewiczowskich w naszej szkole sięga czasów przedwojennych, kiedy to ostatni dzień nauki  przed świętami Bożego Narodzenia poświęcony był imieninom patrona szkoły i imieninom ówczesnego dyrektora Adama Tyrana. Uczniowie zbierali się w auli i składając życzenia dyrektorowi, recytowali lub inscenizowali utwory wieszcza w radosnej przedświątecznej atmosferze.

T.A.: Czy Dni…  były obchodzone zawsze w ten sam sposób?

C.O.: Po wojnie nadal kontynuowano tradycje mickiewiczowskie, czyniąc to na różne sposoby, bo młodzież ma zawsze wiele wspaniałych pomysłów. Obecna rozbudowana formuła wykształciła się w latach 80-tych XX wieku. Corocznie grudzień poświęcony jest „Adasiowi”, a uczniowie przygotowują się do wielu konkursów artystycznych oraz konkursów wiedzy, aby potem popisać się na imprezie finałowej brawurowymi, często kontrowersyjnymi wykonaniami dzieł wieszcza.

T.A.: Czy co roku zasiada Pani w jury podczas obchodów dni naszej szkoły? Na jakie elementy zwraca Pani szczególną uwagę?

C.O.: Od ponad dwudziestu lat mam przyjemność pracować w jury konkursów Dni Mickiewiczowskich. Kiedy oceniamy inscenizację, liczy się wiele elementów (opanowanie pamięciowe tekstu, dykcja, gra aktorów, scenografia), ale dla mnie niezwykle ważny był zawsze oryginalny pomysł świadczący o tym, że młodzi ludzie naprawdę Mickiewicza przeczytali i mają o nim coś własnego do powiedzenia.

T.A.: Czy pamięta Pani jakąś szczególną „edycję” naszego święta? Jakąś wyjątkową prezentację?

C.O.: Trudno byłoby mi wymienić jakąś szczególną edycję Dni Mickiewiczowskich czy szczególną inscenizację. Było ich wiele i wiele z nich pamiętam do dziś. Nie chciałabym nikogo skrzywdzić ułomnością mej pamięci, ale do dziś wspominam np. pełną ekspresji pantomimiczną inscenizację sonetu „Burza” sprzed 20 lat, napisaną przez prof. Macieja Janika sztukę „Mickiewicz w Lublińcu” pokazaną przez jego klasę II c w roku 1998 na dwustulecie urodzin wieszcza czy „Świteziankę”  wykonaną w konwencji teatru cieni przez klasę dziennikarsko-artystyczną. Ciekawą  koncepcję imprezy finałowej zaprezentowała też dwa lata temu ówczesna klasa IIc – prowadził ją osobiście Adam M. wraz z paniami, które swego czasu obdarzył uczuciem i na scenie naprawdę wiele się działo. 

T.A.: Czy Pani również uczęszczała do tego Liceum? Jeżeli tak, to czy brała Pani udział w obchodach Dni Mickiewiczowskich? Czy może święto to było obchodzone w jakiś inny sposób?

C.O.: Tak, uczęszczałam do naszego liceum. Jest to niejako naszą rodzinną tradycją, bo już trzy pokolenia są absolwentami „Adasia”. W moich czasach obchody Dni Mickiewiczowskich były skromniejsze. Miałam jednak przyjemność brać udział w  I Zjeździe Szkół Mickiewiczowskich w Krakowie i tam prezentować nasze tradycje związane z patronem szkoły.

T.A.: W artykule Pani autorstwa zamieszczonym w „Lublinieckim Pamiętniku Pedagogicznym” stwierdziła Pani, że kult twórczości naszego patrona przetrwał wśród absolwentów naszej szkoły do obecnych czasów. Czy uważa Pani, że absolwenci  tego liceum mają większy szacunek do twórczości Mickiewicza i poezji narodowej dzięki kultywowaniu tej wieloletniej tradycji?

C.O.: Nie wiem, czy Dni Mickiewiczowskie sprawiają, że uczniowie naszej szkoły mają większy szacunek dla jego twórczości, ale na pewno dzięki nim częściej i z własnej woli sięgają po jego teksty oraz pracując nad nimi, nie tylko zauważają jej walory, ale także świetnie się bawią. Dzięki temu Mickiewicz nie jest dla nich tylko panem ze szkolnego portretu, ale po prostu „Adasiem”, z którym się można zaprzyjaźnić. Unikamy w ten sposób Gombrowiczowskiego modelu nauczania, iż „Mickiewicz wielkim poetą był”, a dowiadujemy się np. jakie słabostki miał wieszcz, w kim się kochał czy dokąd podróżował i z kim. I takie poczucie więzi jest chyba najcenniejsze.

T.A.: Warto też wspomnieć o sukcesie inscenizacji bajek Adama Mickiewicza, które zostały przedstawione na Zjeździe Szkół im. A. Mickiewicza w Olsztynie w roku 1995 przez uczennice ówczesnej klasy IIIc. W „Lublinieckim Pamiętniku…” jest wspomniane także, że fragmenty ich prezentacji były ukazane nawet w lokalnej telewizji. Czy to przyniosło rozgłos naszej Szkole lub pociągnęło za sobą inne pozytywne konsekwencje?


C.O.: Nasz udany występ artystyczny i udział w konkursach wiedzy na I Ogólnopolskich Spotkaniach Filomackich w Ciechanowie sprawił, że poczuliśmy się wartościowym członkiem elitarnej grupy szkół mickiewiczowskich. Od tamtego czasu minęło kilkanaście lat, ale wciąż na różne sposoby uczestniczymy w tych spotkaniach, utrzymujemy kontakty z innymi szkołami, dzielimy się naszymi doświadczeniami i pomysłami. Wiemy, co dzieje się w liceach im. A. Mickiewicza w całej Polsce.

T.A.: Dziękuję za rozmowę.

poniedziałek, 14 października 2013

Wybory do Samorządu Uczniowskiego już za nami. Nasza ekipa ruszyła z kamerą  w przeddzień wyborów i tuż po nich, aby zapytać kandydatów o wrażenia, związane z głosowaniem. Zapraszamy do obejrzenia reportażu.





Julia Orlik, Klaudia Paruzel

niedziela, 13 października 2013

Im bliżej jesteś, tym mniej widzisz

Wrzesień minął szybko, niespodziewanie nadszedł październik w towarzystwie „złotej, polskiej jesieni”, która oprócz depresji może absurdalnie przynieść nam motywację do dalszej nauki. Jak wiemy „nic naprawdę nic nie pomoże, jeśli Ty nie pomożesz dziś(…)” NAUCE!

Weźmy sprawy w swoje ręce!
Przekonanie o pomocy losowi wyraziła „Mickiewiczowska” młodzież, która postanowiła zabrać głos w powyższym temacie. Niektóre z opisanych sposobów nauki wymagają nie lada poświęcenia, ale możecie być pewni, że efekty będą widoczne od najbliższej kartkówki czy sprawdzianu.
Start!
Nadrzędną czynnością - dla wielu najtrudniejszą - jest zmiana stosunku wobec szkoły. Idealnym rozwiązaniem jest podchodzenie do obowiązku w sposób… „cwany”. - Skoro i tak jestem zmuszona spędzać tam czas, co mi szkodzi posłuchać, zanotować. W ten sposób będę miała więcej czasu wolnego po szkole – uważa Asia, uczennica klasy II.

Przepis na już!
Możemy wyróżnić  trzy główne czynności, na których powinna opierać się nauka.
Pierwszą z nich jest codzienne przygotowanie do lekcji, wykładów. Osoba systematyczna w rezultacie osiąga lepsze wyniki. Warto dodać, że dopóki jesteśmy na etapie osiągania wykształcenia średniego, zasada „wykuć, zdać, zapomnieć” nie ma pokrycia. Możemy być pewni, że w odpowiednim czasie matura się o nas upomni.  Jak słusznie wspomina Ewa - Pomimo oczywistego aspektu, jakim jest mniej czasu spędzonego przy książkach nie zapominam o powodzie, dla którego poszłam do liceum, czyli o maturze. Systematyczność uderza w pamięć długotrwałą, dlatego jest tak bardzo ważna.
„Ale ja…ale nie chcę…”
Często lubimy zbijać powyższe argumenty chęcią posiadania życia pozaszkolnego, zajmowaniem się swoimi pasjami. Przekonanie, jakoby te dwa światy miały się zwalczać jest mylne! We wszystkim co robimy, ważne jest zachowanie umiaru, nieustanne uczenie się nie jest wskazane. Jesteśmy wtedy zmęczeni, zestresowani, często ma to negatywne odbicie na naszym zdrowiu psychicznym. Po każdym wysiłku przysługuje nam czas na relaks. „Lubię miksować. Nauczę się 30 słówek, obejrzę serial. Powtórzę słówka, pogram w koszykówkę. Nie siedzę po nocach nad książkami, nawet jeśli nie nauczyłem się w 100%. Daję sobie czas, w nocy wszystko się układa.” – mówi Mikołaj.
Nihil novi
Kolejne dwie czynności nie niosą za sobą żadnej większej filozofii. Słuchanie na lekcji i sumienne notowanie, to już prawie sukces w kieszeni.
Kojarzę to pozytywnie
- Moją ulubioną metodą jest metoda skojarzeń. Lubię ją, bo jest stosunkowo łatwa i szybka, a nawet dość przyjemna. Dlaczego? W skojarzeniach wykorzystujesz SWOJĄ wyobraźnię, dzięki niej możesz kreować obrazy,które nie tylko ułatwią zapamiętywanie, ale będą po prostu zabawne, w końcu to Ty decydujesz. Osobiście polecam skojarzenia jak najzabawniejsze, ponieważ zostają w głowie na dłużej. A na czym polega ta metoda? Jest banalna, tworzysz ciąg. Jedną rzecz do zapamiętania, łączysz z drugą, za pomocą historyjki. Oczywiście najważniejsze jest by dokładnie ją sobie wyobrażać. Kwintesencja prostoty. Potem gdy zajdzie taka potrzeba, po prostu odtwarzasz historyjkę i wyłapujesz potrzebny element. Niegłupie jest też dodawanie do niej dźwięków, kolorów itp. bowiem wtedy używamy obu półkul mózgu, dzięki czemu jeszcze lepiej zapamiętujemy – przekonuje Gabriela.
Można kreować i wizualizować! Spróbuj!
 Amelia uwielbia symulować oraz wizualizować. - Ten typ nauki jest całkowicie innym podejściem.  Nie wkuwam, mając nadzieję, że coś zostanie mi w głowie, rezultatem mojej nauki ma być umiejętność odpowiedzi na zadane przez nauczyciela pytanie. Aby to zrobić symuluję środowisko,  w jakim będę musiała odpowiadać, np. uczę się z kimś, co może być również niezłą zabawą.
Jeżeli chodzi o wizualizację, to wyobrażam sobie sytuacje kryzysowe, pytania, na które nie znam odpowiedzi. Wtedy spokojnie ich szukam, tak, abym znała odpowiedź,  gdy takie pytanie rzeczywiście padnie.
Niezbyt odkrywcze, ale zawsze coś
Ja osobiście jestem wzrokowcem, dlatego polecam wszelakie wykresy, mapy myśli. Używam wtedy słów-kluczy, które łatwiej wchodzą do głowy. Tworzy się je szybciej niż tradycyjne notatki, dlatego jednocześnie oszczędzam czas.

Słowem rozwikłania tytułu
Powstaje coraz więcej szkół szybkiego uczenia się.  Internet pęka w szwach od różnego rodzaju propozycji, bądź… pójścia na łatwiznę. Wujek Google, ściąga.pl, zadane… Codzienność szkolna często wypiera  przekonanie, że tak naprawdę  sami potraficie wypracować skuteczne metody, które pozwolą wam na naukę w najbardziej odpowiedni, dla was samych, sposób.

Karolina Kocielińska

sobota, 28 września 2013

Mini - wywiady z uczniami na maksa

Pierwszy miesiąc nowego roku szkolnego dobiega końca, postanowiliśmy zapytać naszych nowych kolegów  i koleżanki z klas pierwszych o ich wrażenia, dotyczące rozpoczęcia edukacji w naszej szkole.

Co prawda to dopiero początek, ale czy odczuwasz dużą różnicę pomiędzy gimnazjum a liceum?
Igor, kl. Ie1: Tak, w tej szkole jest dużo lepiej. W gimnazjum nie mogłem już wytrzymać. Miałem dosyć tamtej szkoły.
A jak czujesz się w swojej nowej klasie?
Igor: Świetnie ! Uważam że moja klasa jest najlepsza ! Mamy najlepszych ludzi, wszyscy się świetnie dogadujemy, jest naprawdę super.






Jakie są Twoje wrażenia po pierwszych tygodniach pobytu w nowej szkole? 
Ola, kl. Ib1 : Ogólnie dobre, atmosfera jest miła. I nie czuję się `inna` jako pierwszoklasistka wśród starszych uczniów. 
Czy jest coś, co Cię zaskoczyło, czego się nie spodziewałaś?
Ola:  Tak, nauczyciele ;) Są naprawdę mili!








Co Ci się najbardziej spodobało w szkole?
Tomek, kl. Ib2 : To, że pierwszy raz od 3 lat mam na 8:50 ! To jest duży plus.. J I nasza nauczycielka z matematyki. Chodzi o sposób nauczania. Myślę, że wreszcie się czegoś nauczę.
Czy jest coś, czego Ci brakuje tutaj, a co było w gimnazjum?
Tomek: Tak, długie przerwy… Co prawda jest tutaj 20-minutowa a aż tak długiej w gimnazjum nie było, ale jest też dużo krótkich, 5-minutowych. W poprzedniej szkole 5-minutowa była tylko jedna. 





Co sądzisz o naszych nauczycielach?
Julia, kl.Ie1: Moim zdaniem są w porządku.
Czy uważasz, że ich metody nauczania bardzo się  różnią od tych w gimnazjum?
Julia: Od razu dało się zauważyć, że są bardziej wymagający i traktują nas poważniej. 








Jesteś w klasie akademickiej, ja z resztą też. Mamy nowe przedmioty i w klasach o naszym profilu raz w miesiącu, piątki wyglądają trochę inaczej.. mam na myśli zajęcia z wykładowcą akademickim. Co o tym sądzisz?
Maja, kl.Ie1: Mieliśmy dopiero jeden przedmiot z tych nowych - kulturę języka z retoryką. Bardzo mi się podobało. Mamy bardzo miłą panią i jest naprawdę fajnie.
Co sądzisz o pomyśle z wykładami?
Maja: Uważam, że to jest bardzo dobry pomysł, jestem ciekawa jak to będzie.




Rozmawiała Tosia Adamowicz




Magiczne 21

"Będę się więcej uczyć", "Ograniczę korzystanie z komputera", "Zacznę systematycznie ćwiczyć", "Będę kładł się wcześniej spać", "Będę czytać więcej książek". Brzmi znajomo? Nowy rok szkolny, nowe postanowienia, a jak to naprawdę jest z ich spełnianiem?



Początek nowego roku szkolnego zyskał rangę niczym Nowy Rok, a zapomniane styczniowe "postanowienia noworoczne" powracają w nowym, wrześniowym, wielkim stylu. Pierwszy tydzień września, pełna mobilizacja, wspaniałe przygotowanie do zajęć, aktywne spędzanie popołudnia. Tydzień dobiega końca i nasze zamiary "wielkiej życiowej zmiany" kończą się razem z nim. Kto za tym stoi? Pani WYMÓWKA! Każdy z nas pewnie wie, jak dobry jest w ich wynajdywaniu. Jak wprowadzić coś nowego do naszego schematu dnia, żeby nie ponieść porażki?
W jeden dzień nie wyrobiłeś sobie nawyku więc w jeden dzień też go nie zmienisz, ale w 21 dni już tak! To możliwe! Główną przyczyną rezygnacji z naszych postanowień jest przytłaczająca myśl o wielkiej zmianie. Wizja wprowadzenia urozmaiceń w nasze życie i praktykowania ich staje się dla nas nudna - w efekcie rezygnujemy.
Zmień strategię!
Pomyśl, że Twoje postanowienie wykonujesz tylko przez 21 dni. Nic więcej! Po trzech tygodniach znów będziesz mógł wrócić do swoich starych przyzwyczajeń. Ważne jest, aby nie narzucać sobie wielkiego wyzwania na sam początek.  Za każdym razem, gdy chcesz się poddać, pomyśl: "Przecież to tylko 21 dni, dam radę!". Dobrym sposobem jest przygotowanie 21 karteczek i odrywanie ich kolejno każdego dnia po wykonanym zadaniu.
Co dzieje się podczas 21 dni?
Nie przypadkowo akurat ta liczba jest kluczowa. 21 dni - tyle właśnie potrzeba do wyrobienia sobie trwałego nawyku. Wpadniesz w nałóg "nowego życia", a dzień bez Twojego postanowienia stanie się dla Ciebie dniem straconym. Dodatkowo, 21 dni to wielka motywacja. Po tym czasie widzisz efekty, już wiesz czy było warto i co nowe nawyki wniosły do Twojego dnia. Poza tym, skoro wytrzymałeś 3 tygodnie, dlaczego nie miałbyś wytrzymać kolejnych trzech? To wielka motywacja!
Gdy przychodzi kryzys…
Każdego napotka kryzys - tak już po prostu jest. Najważniejsze, aby w chwili słabości nie rezygnować! Pomyśl tylko, wytrwałeś kilka dni, a teraz chcesz to zmarnować w jeden dzień? Nie warto! Zagospodaruj swój wolny czas, który zyskałeś po odrzuceniu starych przyzwyczajeń. Zajmiesz, dzięki temu, swoje myśli innymi zajęciami, a dawne nawyki odejdą w kąt. Każdego dnia myśl o sukcesie! O tym, że to Ty go osiągniesz. Każdego dnia jesteś bliżej. Jeśli zaczniesz DZISIAJ to efekty zobaczysz dzień WCZEŚNIEJ! Największym źródłem sukcesu jest wyobrażanie sobie siebie, jako Człowieka Sukcesu. Pochwal się znajomym i rodzinie! To jak podpisanie cyrografu - publiczna deklaracja, o której wszyscy będą Ci stale przypominać i o której spełnienie będziesz nieustannie wypytywany. Tylko pomyśl, już niedługo, z dumą powiesz im: „UDAŁO SIĘ, BYŁO WARTO”!
Życzę Wam wszystkim, abyście odważyli się spróbować zmienić swoje życie! Małymi kroczkami osiągniecie wielki sukces!

Jessika Miozga 
Krótka tyrada o moich-Twoich problemach


Sobota. Wertuję podręcznik historii. Werter. Usiłuję. Wszystko, co postanowiłam osiągnąć wierząc, że nie jest to ponad moje siły. Jest trzeci tydzień września. Czytelniku, nie jest moim celem roztaczanie przed Tobą pesymistycznych wizji, ale zabawa dopiero się zaczyna.

Menes, Cheops, Chefren, Mykerinos. Każdy dzień wygląda tak samo. Gdzie się podziała ta spontaniczność sprzed trzech tygodni? Wracam wieczorem. Zaczyna być ciemno. Żegnaj lato. Nie jeść, nie spać, nie rozmawiać, wkuwać historię. Niszczyć jakiekolwiek więzy rodzinne, które udało się wypracować podczas 2 miesięcznej izolacji od świata dat i liczb. Chodzę zirytowana, sama nie wiem czym konkretnie. Godziną? Ilością nauki? Angielski . Hej, boję się wiesz? Niedawno zadałam bardzo ważne pytanie moim znajomym. Czy czułeś kiedy przekraczałeś granicę pomiędzy dzieciństwem a dorosłością? Każdy odpowiadał przecząco, nie mogłam się z nimi utożsamić. Francuski . Przygotowywałam się na to psychicznie już od dawna, wiedziałam, że ten rok będzie tym, w którym czeka mnie wiele zadań. Oczekiwania atakują mnie z każdej strony. Czy to w szkole, kiedy przygotowuję się do matury, czy to w domu, gdzie niezdarnie przygotowuję obiad. WOS. Dopadła nas codzienność. Polski .Uczę się, uczę bo nauka jest moim jedynym wybawieniem. Chce się stąd wyrwać, pójść w Twoje ślady. Wiesz, że mnie motywujesz? Ciągniesz mnie do góry. Konkurs. Tak wiele do zrobienia. Olimpiada. Próbowałam z marszu coś napisać. Strona A4, z trudem wypracowana, nie wiem na ile poprawna. Zadanie domowe. Znowu się obawiam. Podołam? Zajęcia dodatkowe. Gdzie miejsce na zajęcia dodatkowe?! Historia. Chyba poczułam się źle.  Coś ucieka. Polski. Obawiam się, że mogłam Cię urazić. Moje irracjonalne obawy, przysłaniające rzeczywistość. Nie mam czasu.  Angielski.  „Znów ostrzem twardej mowy ćwiartuje bezmyślnie, w afekcie Twą wrażliwość”. Francuski . Po policzku spłynęła mi łza. Nie mam chwili do stracenia, niech płynie, szkoda sekund na jej otarcie. Amenchotep IV, Tutenchamon, Ramzes II Wielki. Fajnie byłoby poczytać książkę czy obejrzeć serial. Biografia Mickiewicza. Wyrzuciłam ze swojego świata muzykę. Bezczynnie spędzać czas….. nie mam czasu. Matematyka. Milion.Pomysłów.Na. Minutę. Coś. Mnie. Powstrzymuje. Obawa. WOS.

Odłożyłam podręcznik. Rozejrzałam się po pokoju, nie wiedziałam za co się zabrać. Nie miałam ochoty na muzykę, na książkę, na film. Sparszywiałam. Po krótkiej chwili siadłam przy stoliku i otworzyłam niedokończony fragment Dziadów.
W takiej scenerii, w takim towarzystwie obudziłam się rano. Dziad pozna dziada. 

Karolina Kocielińska

czwartek, 27 czerwca 2013

Czas na wakacje

Rok szkolny dobiega końca. Nasza ekipa ruszyła z kamerą, przez szkolne korytarze, ostatni raz przed wakacyjną przerwą. Pytamy Was o miniony rok nauki, zmiany i wakacyjne plany. Zapraszamy do obejrzenia reportażu.



Julia Orlik, Julia Raida, Klaudia Paruzel

piątek, 21 czerwca 2013

No to jedziemy!


Chyba każdy z nas, niezależnie od rodzaju muzyki, której słucha, miał kiedyś ochotę wybrać się na koncert. Wraz z nadejściem wiosny rozpoczął się czas koncertów plenerowych. Warto zwrócić uwagę na to, co się działo i co jeszcze przed nami. Dziś o wydarzeniu minionym, ale już niebawem o muzycznych rewelacjach nadchodzącego lata.

 Muzyczna majówka we Wrocławiu

 Nie lada gratka dla miłośników polskiej rockowej sceny muzycznej. W pierwsze dni  maja, na wrocławską Wyspę Słodową, przybyło około dziesięć  tysięcy osób. Jeżeli chodzi o  line-up  - organizatorzy rozczarowali. Imprezę-  już o godzinie trzynastej  - otworzył Hunter. Po mimo tak wczesnej pory, publiczność przybyła licznie i nie zawiodła. Kolejną gwiazdą było Power of Trinity, zespół słynący z przeboju „Chodź ze mną” . Później zagrała Coma, która gościła tu również rok temu. Pomimo ,iż jest to zespół, który spotyka się ze skrajnymi opiniami, jego fani bawili się świetnie a frekwencja  była naprawdę wysoka. Tuż po Comie na scenie  zobaczyliśmy Brodkę, dającą tu show kolejny rok z rzędu. Zaraz po niej wrocławska widownia przywitała Strachy na Lachy. Bawiła się znakomicie. Wszyscy odśpiewali takie hity, jak:  „Piła tango”, „Czarny chleb i czarna kawa” czy „Raissa”. Ciarki już przechodziły po plecach a moment kulminacyjny był dopiero przed nami!  Pierwsze rzędy były zajęte przez najwierniejszych fanów.  Wszyscy domagali się krzykiem kapeli. Ostatnia gwiazda pierwszego dnia majówki pojawiła się przed naszymi oczami. Zespół Kult zaczął i zakończył koncert w wielkim stylu.
  Drugi dzień rozpoczął Buldog, formacja zaprzyjaźniona z Kultem. Po niej Luxtorpeda pokazała jak można zawojować scenę i wspólnie z publicznością zrobić wielkie widowisko.  Klimaty trochę się zmieniły, gdy zagrała następna gwiazda – Vavamuffin. Reggae każdego pozytywnie nastroiło, wypierając dotychczas towarzyszące nam pogo. Nadszedł czas  na Jezus Maria Peszek. Artystka, jak zwykle, zdumiewała swoim kontrowersyjnym występem oraz wyglądem. Słońce zaszło a my witaliśmy Happysad, który dostarczył nam niezapomnianych wrażeń. Miłym zakończeniem festiwalu był koncert zespołu Dżem.
  Mimo ciągle padającego deszczu oraz „nieporozumienia” w line-up’ie atmosfera się nie popsuła a tłum udowodnił, że nie straszne mu wszelkie przeciwności losu. Bitwa dobiegła końca a do wyjścia kierowali się „ranni” lub na „wpół - polegli żołnierze”. Szykujcie się na kolejne koncerty! Enjoy  

Oliwia Skindzier

poniedziałek, 10 czerwca 2013


Targi szkół

Szkoły ponadgimnazjalne powiatu lublinieckiego mogły zaprezentować swoją ofertę edukacyjną  19.04.2013r. w naszym "Mickiewiczu". Targi szkół mają pomóc gimnazjalistom w trudnym wyborze szkoły. Nasi uczniowie zapytali młodszych kolegów, czym kierują się przy wyborze dalszej ścieżki edukacyjnej. Efekty możecie zobaczyć w reportażu przygotowanym przez Julię Raidę i Julię Orlik. 


Julia Raida i Julia Orlik

piątek, 7 czerwca 2013


Korzenie Niebios

Projekt Metro 2033 autorstwa Dmitria Glukhovkiego zrzesza wszystkich pisarzy, którzy zainteresowani są osadzeniem swoich powieści w świecie wykreowanym przez Rosjanina. Tym razem, nakładem wydawnictwa Insignis, ukazała się powieść przedstawiająca postapokaliptyczne Włochy, nosząca tytuł , Korzenie Niebios.
Główny bohater – ksiądz John Daniels – to ostatni i zarazem jedyny członek Kongregacji Nauki Wiary, czyli dawnej Świętej Inkwizycji. Zostaje on wysłany przez władcę Nowego Watykanu - kardynała kamerlinga Albaniego - na odnalezienie legendarnego Patriarchy, który rzekomo znajduje się w Mieście Światła – Wenecji.
Świat wykreowany przez Tulio Avoledo to świat pozbawiony jakichkolwiek zasad. Zabójstwa, akty kanibalizmu i okrucieństwa są tu na porządku dziennym. Włoski pisarz bezkompromisowo pokazuje nam co dzieje się z ludźmi po tym, jak upada cywilizacja.
W książce znajdziemy też wiele rozważań na temat wiary i moralności człowieka, jednak bez zbędnego osądzania. Avoledo zadaje pytania, lecz nie udziela odpowiedzi.
W warstwie fabularnej książka sprawdza się jako trzymający w napięciu thriller, jednak można rozczarować się  zakończeniem, które – patrząc na klimat książki – wydaje się zbyt optymistyczne. Również dialogi - w niektórych momentach - wydają się nieco sztuczne. Zdecydowanie lepiej autor radzi sobie w opisach, które potrafią zmrozić krew w żyłach.
Podsumowując, książka autorstwa Tulio Avoledo to dobra pozycja, która świetnie łączy założenia Uniwersum z autorskimi pomysłami pisarza. Warto po nią sięgnąć, jeśli w książce poszukuje się czegoś nietuzinkowego.

Michał Żyłka


Wróbelek o głosie słowika


            Zafascynowana już od dawna muzyką francuską sięgnęłam po klasykę tego gatunku – Edith Piaf – klasę samą w sobie. Co wiemy o niej samej? Niewiele. Rzadko kiedy udzielała wywiadów, żyła po swojemu. Jednak naginała fakty oraz celowo koloryzowała niektóre wydarzenia ze swojego życia. Jaka była, nikt naprawdę nie wie. Możemy się tylko domyślać.
            Urodziła się w 1915 roku na paryskim bruku, dosłownie. Później jej życie toczyło się nieprawdopodobnie. Pomieszkiwała w domu publicznym, ponieważ nie miała się gdzie podziać. Sławę zyskała jeszcze przed wojną, w 1938. Przybrała estradowe nazwisko ‘Piaf’’(wróbelek) adekwatne do jej niewielkiej postury. Jej międzynarodowa kariera toczyła się szybko, może nawet w zbyt zastraszającym tempie. Prowadziła rozrywkowe życie i skończyła tak, jak reszta wielkich gwiazd, doświadczając na własnej skórze, że sława to nie wszystko. Uzależniona od alkoholu, morfiny zmarła w wieku 47 lat. Choć miała przyjaciół i pieniądze, umarła w samotności, niezdolna do robienia tego, co kocha – do śpiewania.
            Edith zawsze powtarzała: Śpiewać, znaczy żyć. Przy jej barwnej biografii wybrzmiewa pełny sens tych słów. Większość ludzi pamięta ją jako skromnie ubraną, z rozczochranymi, czarnymi włosami. Niepozorna, zwyczajna. Gdy wychodziła na scenę, działa się magia. Rozkwitała. Jej głos zapierał dech w piersiach. Zaskakuje i wzrusza do dzisiaj. Jej charakterystyczna maniera nie pozwala o niej zapomnieć. Długie, przeciągane, ale wyraźne „rrrr” pojawia się w każdej piosence. To nie tylko jej znak rozpoznawczy, ale również esencja jej talentu, a nawet muzyki francuskiej. Cechuje ją również niebywała ekspresja, dramatyzm, śpiew pełen uczuć, odrobina żartu czy kpiny. Jej twórczość niezaprzeczalnie kojarzy się z cichymi francuskimi uliczkami, zapełnionymi kawiarniami, papierosowym dymem i zapachem wina. Grzechem byłoby słuchać jej głosu w wielkomiejskim gwarze lub na potańcówce. Muzyką Edith Piaf trzeba się delektować, wsłuchać w jej głos. Teksty poruszają tematykę miłości, spraw codziennych, flirtu, więc kompozycje mogą zostać uznane za popularne. Takich piosenek jest bardzo dużo, ale ile zaśpiewanych w TAKIM stylu?  Wsłuchując się w tekst,  łatwo jest zauważyć, że piosenki, a przynajmniej większość z nich, jest kierowana do mężczyzn (Milord), jednej z trzech rzeczy (razem z alkoholem i śpiewem), które kochała najbardziej.
             Niestety mimo zabawnej, momentami niegrzecznej tematyki, przedstawianej w sposób  elegancki,  w jej głosie da się usłyszeć cierpienie, pewną pustkę. Jej piosenki przepełnione są goryczą, załamującym się momentami głosem. Pomimo, że śpiewa Non, je ne regrette rien (Niczego nie żałuję), nie da się nie zauważyć żalu i życiowego rozczarowania płynącego z jej donośnego głosu.

Oktawia Toman

niedziela, 19 maja 2013


Ogarnij ten pomysł znakiem

W marcu uczniowie "Mickiewicza" mieli okazję uczestniczyć w warsztatach komunikacji wizualnej, jednych z wielu zaproponowanych z okazji Dni Językowych. Nieszczęśnikom, którzy nie zdążyli się zapisać przybywamy z odsieczą i przedstawiamy pokrótce ciekawostki, jakie udało nam się „wyciągnąć” od specjalisty w tej dziedzinie.
Dowództwo podczas warsztatów przejął nad nami profesor nadzwyczajny w Kadrze Projektowania Graficznego ASP Stefan Speil, który przez 90 minut próbował wpoić nam zasady funkcjonowania komunikacji wizualnej. Pamięć jest ulotna, ale na szczęście mamy w posiadaniu dyktafon, dzięki któremu powstanie tego artykułu jest możliwe. Tak więc…
Zajęcia te miały na celu lepsze zrozumienie komunikacji od strony wizualnej, z którą mimo, iż na co dzień się stykamy, nie zawsze dobrze odczytujemy. - „To przekazywanie informacji i porozumiewania się za pomocą form odbieranych wzrokiem, za pomocą percepcji wizualnej” – tłumaczy profesor Speil.
Specjaliści z wielu dziedzin od lat opracowują takie znaki graficzne, które byłyby zrozumiałe dla każdego i w każdym miejscu. Fundamentem tych poszukiwań są ludzkie skojarzenia, zakorzenione w nas od dawien dawna, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Opracowanie nowego znaku wiąże się więc również z poznaniem wielu nowych kultur i obyczajów.
Zainteresowani tym tematem mają możliwość zobaczenia twórczości artysty, ponieważ co jakiś czas w różnych miejscach Polski odbywają się jego wystawy. Ostatnie miały miejsce w rodzimym Lublińcu oraz w Dobrodzieniu.
Jesteś zainteresowany/a, ale brak Ci wrodzonego talentu plastycznego? Chcesz spróbować swoich sił w tworzeniu sztuki? Profesor zadaje zasadnicze pytanie: po co? Jednak pociesza stwierdzeniem, że malarstwo każdy odbiera inaczej i trudno jednoznacznie stwierdzić czy praca jest dobra czy zła, dlatego… próbujcie swoich sił, nie bójcie się krytyki, może drzemie w was Picasso!
Kiedy zajęcia dobiegały końca, nauczyciel zaskoczył nas mini ćwiczeniem, polegającym na przedstawieniu zdania przy użyciu znaków graficznych. Efekt był zaskakujący i pokazał, jak wiele nieścisłości i nieporozumień może się zdarzyć, gdy komunikacja wizualna nie jest spójna.
Profesor Stefan Speil: O sobie samym, komunikacji wizualnej i warsztatach w naszej szkole.
"Nazywam się Stefan Speil i zajmuję się nauczaniem rysunku i projektowania graficznego. Jest to dział plastyki, o którym mieliśmy okazję mówić na naszych zajęciach, czyli projektowanie komunikacji wizualnej, znaków graficznych, reklamy. Jeśli chodzi o komunikację wizualną, to warto wiedzieć, że najistotniejsze w niej są przede wszystkim znaki, które byłyby łatwo, powszechnie w jednoznaczny sposób zrozumiane. Najbardziej istotne kwestie to dostępność i prostota informacji. Jeśli chodzi o cel naszych zajęć to chciałem, żebyście mieli okazję dowiedzieć się coś więcej na temat komunikacji wizualnej, nie tylko za pomocą języka mówionego, ale również jezyka graficznego. Mam nadzieję, że dzięki warsztatom uczniowie wyniosą troszkę inne spojrzenie na kwestię nauczania i zdobywania wiedzy, którą możemy pozyskiwać różnymi drogami czy środkami, nie tylko poprzez utrwalony schemat szkoły. "  
Karolina Kocielińska i Roksana Symiec


Wiosna w „Mickiewiczu”

Dni Otwarte
Pierwszy dzień wiosny to nie tylko dzień wagarowicza, ale już tradycyjnie dzień otwarty w naszym liceum. Gimnazjaliści mają możliwość poznać swoją przyszłą szkołę, dowiedzieć się więcej o możliwych profilach klas. Atrakcje przygotowane dla gimnazjalistów niewątpliwie były bardzo pomocne w tym trudnym wyborze nowej szkoły. Na korytarzach, każda klasa miała swoje stanowisko przedstawiająca w skrócie każdy z profili. W pracowniach, czekały na gimnazjalistów ciekawe doświadczenia chemiczne, eksponaty biologiczne oraz gry multimedialne w różnych językach. Goście mieli okazję odwiedzić także szkolne obserwatorium astronomiczne. Całemu wydarzeniu towarzyszyły spotkania w auli, gdzie uczennica klasy IC, Martyna Wańczyk przy akompaniamencie Agaty Wróbel, otwarła "wagary w Mickiewiczu" przygotowanymi przez siebie utworami. Następnie nauczyciele przedstawili ofertę dla przyszłych licealistów. Po rozmowach w gimnazjalistami wyraźnie widać, ze bardzo podobał im się dzień otwarty i zdecydowanie pomógł w rozwianiu wątpliwości co do wyboru szkoły średniej.

Osobliwości językowe

Profesor Józef Tyrol. To z tą osobą mieliśmy przyjemność spotkać się na warsztatach dotyczących osobliwości językowych i gwary . W sali 3II pan Józef poprowadził godzinne zajęcia, cieszące się sporą frekwencją . Nasza szkoła zaprosiła tego właśnie gościa z okazji trwających Dni Językowych . Prowadzący pokazał nam różnice językowe w poszczególnych regionach. Osobowość prowadzącego wzmocniona przez anegdoty ze studenckich czasów świetnie oddała charakter i współgrała z przekazywanymi treściami.
Uświadomił nam, jak szybko zmienia się język. Dziś słowa, którymi się posługujemy kiedyś były przekleństwami(przykład- „zajebiście”), ale często też odwrotnie – słowa, które dziś uważamy za nieprzyzwoite wtedy były w powszechnym użyciu(wyraz „dupa”). Zapoznaliśmy się również z przeróżnymi dokumentami archiwalnymi, które zainteresowały uczestników.

Zapytaliśmy uczniów, co sądzą o warsztatach. Oto wypowiedzi kilku z nich:

Monika: Wybrałam te warsztaty, bo gwara w moim domu nie jest obca. Mogę wzbogacić swoje słownictwo i na pewno czegoś ciekawego się nauczyć. 

Paweł: chętnie brałbym udział częściej w takich warsztatach, gdyby była możliwość. W naszym regionie praktycznie każdy ociera się o gwarę, więc warto dowiedzieć się czegoś więcej o tym, co spotyka nas codziennie. Cieszę się, ze w dni językowe nie tylko tematem głównym są języki obce ale też gwara - trochę zapominana, wypierana przez slang młodzieżowy.

Karolina: Było bardzo ciekawie, nie były to nudne warsztaty i na pewno dużo z nich zapamiętam. Pracowaliśmy na różnych tekstach, z którymi nigdy nie mieliśmy okazji się spotkać. Myślę, że poznanie gwary to sposób na zrozumienie kultury mojego regionu.

Oliwia Skindzier

W poszukiwaniu osobistego Sherlocka... 

"Paznokcie, rękaw płaszcza, buty, nogawki, zgrubienia na palcu wskazującym i kciuku. 

wyraz twarzy, mankiety od koszuli, ruchy - każda z tych rzeczy wyraźnie świadczy o tym, 

czym zajmuje się dany człowiek..." - Sherlock Holmes



Intuicja nie tylko dla kobiet!

W każdym z nas siedzi Sherlock, a znalezienie go jest naprawdę proste. Cały sekret tkwi w dopasowaniu 
tego co widzimy do tego co słyszymy, a następnie na wyciągnięciu wnisków z obserwacji. Odnalezienie w sobie Sherlocka to nic innego jak nauka prawidłowego odczytywania mowy ciała. Nie od dziś wiadomo, że słowa służą (tylko) do przekazywania informacji, a największą rolę odgrywa nasze ciało, którego funkcją jest nawiązywanie osobistych relacji. Kluczem do prawidłowego odczytania gestów drugiej osoby jest zrozumienie jego stanu emocjonalnego. Powinniśmy skupić uwagę na tym co rozmówca mówi, w konkretnych okolicznościach.
 

3 kroki do sukcesu!

1. Prowadź obserwacje w grupach.

Język ciała ma swoje "zdania" i "interpunkcję", dlatego błędem jest odczytywanie pojedynczych gestów. Na przykład drapanie się po głowie może oznaczać roztargnienie, kłamstwo, ale też równie dobrze może być to oznaką łupieżu! Odczytywanie gestów w kontekście tego co widzimy i tego co słyszymy przyniesie o wiele lepsze efekty. Dodatkowo, ważnym elementem jest obserwacja grupy ludzi a nie jednej osoby. Każdy z nas ma ulubione gesty, ale nabierają one znaczenia dopiero, gdy przebywamy w towarzystwie. Grupa, która łączy środowisko, wiek czy też zainteresowania pomaga nam zidentyfikować podobne gesty, ruchy. Osoba "spostrzegawcza" to właśnie taka, która potrafi trafnie powiązać zdania języka ciała z wypowiedzianymi słowami.

2. Szukaj zgodności!

Czy wiesz, że kiedy słowa i mowa ciała rozmówcy pozostają ze sobą w sprzeczności, kobiety ignorują to, co ktoś mówi?
To co mówimy powinno współgrać z naszym ciałem. W przeciwnym razie, możemy podejrzewać, że nasz rozmówca kłamie lub ukrywa swoje prawdziwe emocje. Wyobraźmy sobie polityka, który mówi o swojej otwartości na pomysły społeczeństwa, a tym samym krzyżuje ramiona (postawa zamknięta, która wyraża niechęć, brak chęci współpracy i przyjmowania kontrargumentów). Osoby, u których zauważamy brak współpracy ciała i mowy nie budzą zaufania wśród społeczeństwa.


3. Odczytuj gesty w kontekście! 

To jak się zachowujemy powinniśmy ściśle wiązać ze środowiskiem i sytuacją w jakiej się znajdujemy. Siedząc zimą na przystanku ze skrzyżowanymi rękami i nogami nie przyjmujemy pozycji zamkniętej i obronnej, a zwyczajnie jest nam zimno. Próby odczytania tej postawy możemy zacząć, gdy gesty mają miejsce przy np. stole, w gronie znajomych.


Gdzie kryje się haczyk?

Odczytując język ciała zawsze musimy zwraca uwagę na to jaki wpływ na czyjeś zachowanie mają ograniczenia fizyczne czy niepełnosprawność, a nawet wykonywany zawód. Krępujący strój może sprawiać, że rozmówca jest odbierany jako osoba wstydliwa, zamknięta w sobie. Ktoś, kto do uścisku podaje miękką dłoń zostanie odebrany jako osoba niestanowcza, niepewna i o słabym charakterze. Pod uwagę trzeba wziąć osoby chorujące np. na zapelenie stawów lub osoby, które ze względu na zawód w jakim pracują muszą dbać o dłonie.

Nauka prawidłowego odczytywania mowy ciała jest długim procesem opierajacym się na ciągłym obserwowaniu i analizowaniu. Dzięki tej nauce nabywamy cennych umiejętności słuchania drugiego człowieka, panowania nad emocjami i wyrażania ich we właściwy sposób. Znajomość języka ciała przydaje się m.in. podczas rozmowy o pracę albo podczas wakacji za granicą, gdzie pewne gesty mają inne znaczenie.

Jessika Miozga


Mowa ciała

20 marca w ramach Dni Języka i Komunikacji odbyły się zajęcia "mowa ciała" prowadzone przez panią Cieszysławę Cieślar - Żółtko - magister rehabilitacji ruchowej, anglistkę, aktorkę mim, instruktorkę Chrześcijańskiego Studium Teatru Ruchu, gdzie prowadzi zajęcia z emisji głosu i poprawnej wymowy.Jest osobą zaangażowaną w działalność artystyczną związaną z pozawerbalnymi środkami przekazu. Czym właściwie jest mowa ciała? Czego dotyczyły zajęcia? Mowa ciała to komunikacja niewerbalna. Zaliczamy do niej m.in. gesty, mimikę twarzy, postawę, ukierunkowanie ciała, ruch oczu. Obecnie na rynku dostępnych jest wiele poradników jak odczytywać pewne zachowania lub jak je w sobie wyćwiczyć. Mowa ciała niewątpliwie pomaga nam w relacjach interpersonalnych. Dzięki poznaniu tajników komunikacji niewerbalnej, możemy wzbudzić większe zaufanie u nieznajomych, pozyskać większą sympatię albo przewidzieć czy nasz rozmówca coś przed nami ukrywa. To jakie gesty wykonujemy, jaką przyjmujemy postawę zdradza naszą osobowość. Uczestniczyliśmy aktywnie w zajęciach – pracowaliśmy w grupach zapoznając się z ludzką mową ciała. Dowiedzieliśmy się, że ciało to potężna broń, o której działaniu powinniśmy wiele wiedzieć, jak należy zachowywać się podczas wizyty u gości w Tajlandii czy Francji. Odkryliśmy, co zwykłe dla nas gesty mogą znaczyć w przeróżnych zakątkach świata. Z relacji uczniów możemy powiedzieć, ze wszyscy bardzo ciepło przyjęli panią Cieczysławę oraz byli zainteresowani wykładem.

Oliwia Skindzier