piątek, 21 czerwca 2013

No to jedziemy!


Chyba każdy z nas, niezależnie od rodzaju muzyki, której słucha, miał kiedyś ochotę wybrać się na koncert. Wraz z nadejściem wiosny rozpoczął się czas koncertów plenerowych. Warto zwrócić uwagę na to, co się działo i co jeszcze przed nami. Dziś o wydarzeniu minionym, ale już niebawem o muzycznych rewelacjach nadchodzącego lata.

 Muzyczna majówka we Wrocławiu

 Nie lada gratka dla miłośników polskiej rockowej sceny muzycznej. W pierwsze dni  maja, na wrocławską Wyspę Słodową, przybyło około dziesięć  tysięcy osób. Jeżeli chodzi o  line-up  - organizatorzy rozczarowali. Imprezę-  już o godzinie trzynastej  - otworzył Hunter. Po mimo tak wczesnej pory, publiczność przybyła licznie i nie zawiodła. Kolejną gwiazdą było Power of Trinity, zespół słynący z przeboju „Chodź ze mną” . Później zagrała Coma, która gościła tu również rok temu. Pomimo ,iż jest to zespół, który spotyka się ze skrajnymi opiniami, jego fani bawili się świetnie a frekwencja  była naprawdę wysoka. Tuż po Comie na scenie  zobaczyliśmy Brodkę, dającą tu show kolejny rok z rzędu. Zaraz po niej wrocławska widownia przywitała Strachy na Lachy. Bawiła się znakomicie. Wszyscy odśpiewali takie hity, jak:  „Piła tango”, „Czarny chleb i czarna kawa” czy „Raissa”. Ciarki już przechodziły po plecach a moment kulminacyjny był dopiero przed nami!  Pierwsze rzędy były zajęte przez najwierniejszych fanów.  Wszyscy domagali się krzykiem kapeli. Ostatnia gwiazda pierwszego dnia majówki pojawiła się przed naszymi oczami. Zespół Kult zaczął i zakończył koncert w wielkim stylu.
  Drugi dzień rozpoczął Buldog, formacja zaprzyjaźniona z Kultem. Po niej Luxtorpeda pokazała jak można zawojować scenę i wspólnie z publicznością zrobić wielkie widowisko.  Klimaty trochę się zmieniły, gdy zagrała następna gwiazda – Vavamuffin. Reggae każdego pozytywnie nastroiło, wypierając dotychczas towarzyszące nam pogo. Nadszedł czas  na Jezus Maria Peszek. Artystka, jak zwykle, zdumiewała swoim kontrowersyjnym występem oraz wyglądem. Słońce zaszło a my witaliśmy Happysad, który dostarczył nam niezapomnianych wrażeń. Miłym zakończeniem festiwalu był koncert zespołu Dżem.
  Mimo ciągle padającego deszczu oraz „nieporozumienia” w line-up’ie atmosfera się nie popsuła a tłum udowodnił, że nie straszne mu wszelkie przeciwności losu. Bitwa dobiegła końca a do wyjścia kierowali się „ranni” lub na „wpół - polegli żołnierze”. Szykujcie się na kolejne koncerty! Enjoy  

Oliwia Skindzier

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.