czwartek, 29 stycznia 2015

Szkoła - refleksje maturzystki



            Szkoła jest placówką, w której ludzie powinni czuć się dobrze oraz uczyć się rzeczy pożytecznych i praktycznych by w przyszłości móc poradzić sobie na studiach jak i w życiu. No właśnie, powinni. Ale czy tak jest naprawdę?
            Podstawa programowa, która to ma wskazywać nauczycielom czego mają uczyć swoich podopiecznych, z roku na rok jest coraz to bardziej „ulepszana”. Wiedzy (nie raz bezużytecznej) jest coraz więcej, podręczniki są coraz to grubsze, czasu do zrealizowania materiału coraz mniej, a uczniowie coraz bardziej zmęczeni nawałem pracy.
            Jak już wspomniałam, szkoła uczy nas rzeczy praktycznych i pożytecznych. No bo zobaczcie, np. matematyka. Co z tego że nie potrafimy rozliczyć się z podatku? Przecież idealnie wyliczamy deltę i logarytmy! No a język polski? Potrafimy przeanalizować wiersz czy napisać rozprawkę na dany temat, ale to ważniejsze niż fakt, iż znaczna większość naszych rodaków nie zna podstawowych zasad ortografii. Historia. Nie znamy dobrze przeszłości naszego kraju, ale bogów greckich czy rzymskich nadal mamy w pamięci. No a angielski? Wiem, że „mantelpiece” to obramowanie kominka, ale czy z tą wiedzą dogadamy się za granicą? O! Biologia! Znamy cykl rozwojowy buławinki czerwonej, ale czy aby każdy z nas wie gdzie jest i do czego służy tarczyca w naszym organizmie?
            Może już zostawmy sprawy nauki, a zajmijmy się życiem poza klasą. Korytarz szkolny. Czy nie przypomina on wybiegu niczym ten z mediolańskich pokazów mody? Tutaj możemy sprawdzić czy ktoś ostatnio kupił nowe buty, spodnie, bluzkę, telefon. Bez problemu wyróżnimy ludzi na grupy. W oczy rzucają się ci, którzy śledzą trendy w modzie ubraniowej jak i elektronicznej (ci zazwyczaj są bardziej doceniani wśród rówieśników), oraz ludzie, którzy uważają iż nie szata zdobi człowieka. Tych ostatnich można rozpoznać bez problemu.
            Przerwy szkolne są po to, aby odpocząć przed każdą męczącą lekcją. Ale jak tu zaznać jakiegokolwiek relaksu, gdy w szkolnym radiowęźle zasiadają miłośnicy ostrego brzmienia drażniąc uszy heavy metalem? Ok, jestem tolerancyjna, ale nie każdy uwielbia krzyczących panów w ostrym makijażu.
            Azylem od takiej muzyki staje się szkolna toaleta. Jest tam ciszej, ale czy milej? Cóż, szkoła liczy kilkuset uczniów, którzy w ciągu dnia co najmniej raz muszą skorzystać z toalety. Ale jak tu sprawnie i w miarę szybko załatwić swoje potrzeby, gdy w jednej z trzech toalet nie działa spłuczka, w drugiej zacinają się drzwi, a w trzeciej, z której można byłoby swobodnie skorzystać są mopy, szmatki i wiadra? Wiadomo, należy dbać o czystość. Dlatego po użyciu toalety myjemy ręce. Ale czym je wysuszyć, skoro suszarka wydaje z siebie zimne powietrze (lub wcale nie działa) a ręczników papierowych brak? Czy tutaj aby nie są naruszone zasady BHP?
            Odskocznią od zgiełku i głośniej muzyki staje się szkolna kawiarenka Bohema. Tutaj każdy może zaznać relaksu przy kanapkach, herbatce i dźwiękach znanej telewizji muzycznej. Tylko czasem szkoda, że cały 6-osobowy stolik zajmuje jeden uczeń czytający notatki z lekcji. Najgorzej, gdy takich uczniów jest kilku. Wtedy zostaje nam relaks na stojąco... Ale w zasadzie, co to za odpoczynek?
            Dzwonek kończący ostatnią lekcję przynosi ulgę, ale tyko chwilową. W końcu zdajemy sobie sprawę, że jutro czeka nas sprawdzian z matmy, 200 słówek z angielskiego i kartkówka z chemii. Czyli przed nami kolejna zarwana noc poświęcona nauce... O! Zapomniałam! Zadanie domowe! Bo 8 godzin w szkole nie wystarcza. Coś mi się wydaje że Ministerstwo Edukacji uczy nas tylko stresu i zmęczenia niż tego, by w przyszłości dawać sobie rady w życiu i w przyszłej pracy.

Maturzystka. 

sobota, 10 stycznia 2015

Inspirujące spotkanie z absolwentem naszej szkoły!



RADCA PRAWNY TOMASZ KUCHARSKI

  • ·         Jest absolwentem ZS nr 1 im. A. Mickiewicza w Lublińcu.
  • ·         Ukończył studia doktoranckie na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu  Śląskiego w Katowicach.
  • ·         Prowadzi ćwiczenia i wykłady na wyższych uczelniach w tym: Akademii Polonijnej w Częstochowie, Akademii im. J. Długosza w Częstochowie, Wyższej Szkole Zarządzania i Administracji w Opolu.
  • ·         Jest autorem i współautorem wielu publikacji prawa administracyjnego materialnego i procesowego
    10 grudnia 2014 r. w związku z Europejskim Dniem Prawnika, który w ubiegłym roku był obchodzony wspólnie ze światowym Dniem Praw Człowieka, naszą szkołę odwiedził radca prawny - p. Tomasz Kucharski. Pan mecenas spotkał się z młodzieżą naszej szkoły i poprowadził wykład na temat  praw i obowiązków uczniów, zawodu radcy prawnego i tajemnicy związanej z tą profesją oraz opowiedział o  zobowiązaniach etycznych polskich prawników. 
Dziennikarze "Strefy" nie omieszkali zadać paru pytań naszemu absolwentowi, który spieszył się już na wokandę.


E.K.*: Panie mecenasie, dlaczego wybrał Pan prawo? 
T.K.: Powiem tak. Prawo jest dziedziną faktyczną, ale miałem dylematy, bo z jednej strony moje serce, moja dusza związana jest z artyzmem. Z drugiej strony ta druga moja osoba mówi mi, że należy twardo stąpać po ziemi. Czyli fakt, argumentacja, przełożenie tego na słowo, a poniekąd jeszcze jedna rzecz. Nie chciałem być sędzią, nie chciałem być prokuratorem. Chciałem być radcą prawnym albo adwokatem, bo chciałem pomagać ludziom. Praca doktorska, dydaktyka, nauka, badanie przedmiotu sprawy wiąże się między innymi z prawem administracyjnym, a dokładnie z gałęziami pomocy społecznej. Z gałęziami ukierunkowanymi na podmiot, na człowieka, na jego egzystencję i ewentualnie umiejętność jak największej pomocy prawnej, dlatego, w ramach prac w stowarzyszeniu, prowadzę porady pro bono raz na dwa tygodnie dla mieszkańców, którzy nie są w stanie, z uwagi na sytuację materialną, pójść do prawnika i uzyskać tej pomocy prawnej odpłatnej.  

E.K.: Jest Pan absolwentem naszej szkoły. Czy zatem ma Pan jakieś szczególne wspomnienia związane z naszą szkołą? 
T.K.: Bardzo wiele. To przede wszystkim te wyjazdy do teatru w Krakowie, oczywiście Teatru Starego. Poznanie, czasami nawet osobiście, elity aktorów, ale podkreślam Aktorów – naprawdę przez te duże „A”. Już ich nie ma. W większości odeszli. Naprawdę to było widać – ta magia teatru, magia słowa, umiejętność przełożenia tego. Powiem tak. Jednym z przedmiotów na studiach wokalno-aktorskich jest dykcja. Poszedłem na tą dykcję. Dorwał mnie taki profesor (śp. już teraz), aktor teatru ze Lwowa, który przyjechał do Katowic. Starszy człowiek, wąsaty, ale pięknie mówił. Ja zacząłem coś tam mówić, czytać. On załamał ręce i mówi: „Pan ma głos, ale Pan nie ma słowa. Jak można tak chwaścić język polski?”. Ten akcent, to przełożenie. Ja teraz nawet nie potrafię się tym posługiwać, bo nad tym się pracuje latami. Są ćwiczenia. Trzeba to wszystko rozruszać. Przedłużeniem mowy jest śpiew. Kto dobrze mówi, ten będzie co do zasady dobrze śpiewał. Tylko, żeby słyszał. Jeżeli nie ma dobrej mowy, nie ma też śpiewu. No i tak przez te parę lat tłukł mi do głowy tysiące razy powtarzania ćwiczeń przed lustrem. Te wszystkie pozy, które są widoczne, jak u śpiewaka operowego, też biorą się z tych ćwiczeń. My mówimy „na masce”, czyli na twarzy, albo na rejestrze piersiowym, czyli na klatce. 

P**: Jest Pan radcą prawnym i w związku z tym ma Pan obowiązek dochować tajemnicy zawodowej. Czy zawsze musi Pan działać na korzyść swojego klienta, nawet, gdy on wyjawi Panu, iż tak naprawdę jest winny, choć nie ma na to wystarczających dowodów?
 T.K.: Powiem tak. Jestem radcą prawnym, więc nie param się w prawie karnym. Wskazuje Pan tutaj na linię adwokata, czyli pomocnika oskarżonego, ale co do zasady, to wyrażę się w taki sposób – najważniejszy jest interes klienta. Muszę wszystko przedstawić w taki, a nie inny sposób (oczywiście nie kłamać), przedstawić taką siłę argumentów i siłę przepisów, aby ten klient otrzymał najbardziej korzystny dla niego i uczciwy wyrok. Nie mogę pozwolić sobie na to, żeby zaniedbać, żeby w nienależyty sposób prowadzić jego sprawę. 

* Wywiad przeprowadziła Ewa Kania.
** Pytanie zadane przez publiczność.