Szkoła jest
placówką, w której ludzie powinni czuć się dobrze oraz uczyć się rzeczy
pożytecznych i praktycznych by w przyszłości móc poradzić sobie na studiach jak
i w życiu. No właśnie, powinni. Ale czy tak jest naprawdę?
Podstawa
programowa, która to ma wskazywać nauczycielom czego mają uczyć swoich
podopiecznych, z roku na rok jest coraz to bardziej „ulepszana”. Wiedzy (nie
raz bezużytecznej) jest coraz więcej, podręczniki są coraz to grubsze, czasu do
zrealizowania materiału coraz mniej, a uczniowie coraz bardziej zmęczeni
nawałem pracy.
Jak już
wspomniałam, szkoła uczy nas rzeczy praktycznych i pożytecznych. No bo
zobaczcie, np. matematyka. Co z tego że nie potrafimy rozliczyć się z podatku?
Przecież idealnie wyliczamy deltę i logarytmy! No a język polski? Potrafimy
przeanalizować wiersz czy napisać rozprawkę na dany temat, ale to ważniejsze
niż fakt, iż znaczna większość naszych rodaków nie zna podstawowych zasad
ortografii. Historia. Nie znamy dobrze przeszłości naszego kraju, ale bogów
greckich czy rzymskich nadal mamy w pamięci. No a angielski? Wiem, że
„mantelpiece” to obramowanie kominka, ale czy z tą wiedzą dogadamy się za
granicą? O! Biologia! Znamy cykl rozwojowy buławinki czerwonej, ale czy aby
każdy z nas wie gdzie jest i do czego służy tarczyca w naszym organizmie?
Może już
zostawmy sprawy nauki, a zajmijmy się życiem poza klasą. Korytarz szkolny. Czy
nie przypomina on wybiegu niczym ten z mediolańskich pokazów mody? Tutaj możemy
sprawdzić czy ktoś ostatnio kupił nowe buty, spodnie, bluzkę, telefon. Bez
problemu wyróżnimy ludzi na grupy. W oczy rzucają się ci, którzy śledzą trendy
w modzie ubraniowej jak i elektronicznej (ci zazwyczaj są bardziej doceniani
wśród rówieśników), oraz ludzie, którzy uważają iż nie szata zdobi człowieka.
Tych ostatnich można rozpoznać bez problemu.
Przerwy
szkolne są po to, aby odpocząć przed każdą męczącą lekcją. Ale jak tu zaznać
jakiegokolwiek relaksu, gdy w szkolnym radiowęźle zasiadają miłośnicy ostrego
brzmienia drażniąc uszy heavy metalem? Ok, jestem tolerancyjna, ale nie każdy
uwielbia krzyczących panów w ostrym makijażu.
Azylem od takiej muzyki staje się szkolna toaleta. Jest tam ciszej, ale czy milej? Cóż, szkoła liczy kilkuset uczniów, którzy w ciągu dnia co najmniej raz muszą skorzystać z toalety. Ale jak tu sprawnie i w miarę szybko załatwić swoje potrzeby, gdy w jednej z trzech toalet nie działa spłuczka, w drugiej zacinają się drzwi, a w trzeciej, z której można byłoby swobodnie skorzystać są mopy, szmatki i wiadra? Wiadomo, należy dbać o czystość. Dlatego po użyciu toalety myjemy ręce. Ale czym je wysuszyć, skoro suszarka wydaje z siebie zimne powietrze (lub wcale nie działa) a ręczników papierowych brak? Czy tutaj aby nie są naruszone zasady BHP?
Azylem od takiej muzyki staje się szkolna toaleta. Jest tam ciszej, ale czy milej? Cóż, szkoła liczy kilkuset uczniów, którzy w ciągu dnia co najmniej raz muszą skorzystać z toalety. Ale jak tu sprawnie i w miarę szybko załatwić swoje potrzeby, gdy w jednej z trzech toalet nie działa spłuczka, w drugiej zacinają się drzwi, a w trzeciej, z której można byłoby swobodnie skorzystać są mopy, szmatki i wiadra? Wiadomo, należy dbać o czystość. Dlatego po użyciu toalety myjemy ręce. Ale czym je wysuszyć, skoro suszarka wydaje z siebie zimne powietrze (lub wcale nie działa) a ręczników papierowych brak? Czy tutaj aby nie są naruszone zasady BHP?
Odskocznią
od zgiełku i głośniej muzyki staje się szkolna kawiarenka Bohema. Tutaj każdy
może zaznać relaksu przy kanapkach, herbatce i dźwiękach znanej telewizji
muzycznej. Tylko czasem szkoda, że cały 6-osobowy stolik zajmuje jeden uczeń
czytający notatki z lekcji. Najgorzej, gdy takich uczniów jest kilku. Wtedy
zostaje nam relaks na stojąco... Ale w zasadzie, co to za odpoczynek?
Dzwonek kończący ostatnią lekcję przynosi ulgę, ale tyko chwilową. W końcu zdajemy sobie sprawę, że jutro czeka nas sprawdzian z matmy, 200 słówek z angielskiego i kartkówka z chemii. Czyli przed nami kolejna zarwana noc poświęcona nauce... O! Zapomniałam! Zadanie domowe! Bo 8 godzin w szkole nie wystarcza. Coś mi się wydaje że Ministerstwo Edukacji uczy nas tylko stresu i zmęczenia niż tego, by w przyszłości dawać sobie rady w życiu i w przyszłej pracy.
Maturzystka.
Dzwonek kończący ostatnią lekcję przynosi ulgę, ale tyko chwilową. W końcu zdajemy sobie sprawę, że jutro czeka nas sprawdzian z matmy, 200 słówek z angielskiego i kartkówka z chemii. Czyli przed nami kolejna zarwana noc poświęcona nauce... O! Zapomniałam! Zadanie domowe! Bo 8 godzin w szkole nie wystarcza. Coś mi się wydaje że Ministerstwo Edukacji uczy nas tylko stresu i zmęczenia niż tego, by w przyszłości dawać sobie rady w życiu i w przyszłej pracy.
Maturzystka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.